24.04.2014 Nowy Jork, Broadway, Studio 54, premiera musicalu Cabaret:
Źródło: Johnny Depp Zone
Sydney Morning Herald
Recenzja Transcendence: thriller sci-fi z Johnnym Deppem wznoszącym się ponad głupotę
Paul Byrnes
Krytyk filmowy
Ocena: 3.5 na 5 możliwych gwiazdek
Transcendence to dowód na istnienie inteligentnego życia na ziemi. Ono po prostu nie wie, jak stworzyć idealny trzeci akt.
Jeśli chodzi o poziom pomysłów, film jest naprawdę udany, co nie często zdarza mi się pisać. Trochę gorzej stoi pod względem narracji, ale winę ponoszą ludzie: obraz porusza złożone problemy w rozrywkowy sposób, co prowadzi do niepotrzebnych wyolbrzymień. Innymi słowy, jest fascynująco i zabawnie, dopóki filmowa inteligencja nie ustępuje miejsca tej sztucznej.
Scenariusz autorstwa Jacka Paglena czerpie wiele z książek wynalazcy Raya Kurzweila, który od 1990 zastanawia się, co by było, gdyby maszyny okazały się inteligentniejsze od ich twórców.
Argumentem Kurzweila nie jest zwyczajna paranoja na tle sztucznej inteligencji. On widzi nachodzącą technologię i dostrzega w niej zarówno pożytek, jak i zagrożenie. Spodziewa się jej wynalezienia w 2045 roku. Na świecie będzie zbyt dużo inteligencji, przedostanie się ona do kosmosu, jak dobroczynny wirus. Biologia i mechanizmy komputerowe złącza się ze sobą, a powstały w rezultacie superczłowiek będzie w stanie sam wyleczyć się z raka, odtworzy też utraconą kończynę i będzie mógł zmieniać wygląd.
Z drugiej strony Kurzweil przewidywał, że w 2010 roku telefony będą w stanie dokonywać tłumaczeń symultanicznych, więc co on może wiedzieć? Choć jakby nie patrzeć, pisząc tę recenzję, używam technologi rozpoznawania mowy, w tym samym czasie szukam jego teorii w Internecie - dziesięć lat temu nie mógłbym tego robić.
Film traktuje temat poważnie. Zaczyna się w świecie pozbawionym komputerowej mocy: elektronika i cyberprzestrzeń zostały zamknięte. Na ulicach Berkeley w stanie Kalifornia, które było niegdyś centrum nauki, życie wygląda jak w dziewiętnastym wieku. Paul Bettany jako spec od sztucznej inteligencji Max Waters wspomina swoich przyjaciół, genialnych naukowców Evelyn i Willa Casterów (Rebecca Hall i Johnny Depp), którzy pięć lat wstecz byli u progu przełomowego odkrycia. Potem wpadamy do króliczej nory, w świat fascynującej historii o tym, co się stało, gdy płodna nauka spotkała się z ludzką naturą.
Pomysł załadowania czyjegoś mózgu do komputera już od dawna egzystuje w nurcie science fiction, jednak jeszcze nigdy nie stworzono wiarygodnego filmowego komputera. Zawsze przesadzają z megalomanią, jak przy HAL 9000, który nie otworzył żadnych drzwi w 2001 roku.
Sprytną rzeczą w tym filmie jest to, że Depp staje się komputerem już po transendencji. Innymi słowy, staje się bogiem, który może wszystko dzięki połączeniu z Internetem. Kate Mara gra poważną liderkę grupy, której celem jest zniszczenie Willa. Morgan Freeman i Bettany, jako koledzy po fachu, muszą dojść do tego, czy przypadkiem nie jest to słuszne postępowanie. I kiedy doktor Will po piętnastu minutach bycia on-line decyduje się zhakować Wall Street, jego żona (Hall) też się nad tym zastanawia.
W swoim debiucie reżyserskim pracujący od dwudziestu pięciu lat jako operator Wally Pfister stara się zachować realizm. Patrząc na fabułę, wydaje się to być niemożliwe, jednak trzeźwe role i wolna narracja efektownie oddzielają ten obraz od głupoty czającej się na horyzoncie. Z tak dobrymi aktorami, można dojść wszędzie, można nawet wyjść z głupoty.
Tłumaczenie by Marion
Recenzja jest kusząca. Dobrze, że premiera zbliża się wielkimi krokami :)
OdpowiedzUsuń