Hollywood Vampires w Sands Bethlehem Event Center żywsi niż kiedykolwiek
Autor: John J. Moser
Recenzje pierwszych koncertów nowej rockowej supergrupy Hollywood Vampires zrównywały poziom ich występów z tymi, które prezentują barowe zespoły.
Możliwym jest, że grupa - przewodzona przez shock-rockera Alice'a Coopera, gitarzystę Aerosmith Joe Perry'ego i aktora Johnny'ego Deppa - odbyła wiele prób od tego czasu. Podczas piątkowego, otwierającego pierwszą amerykańską trasę koncertu, który odbył się w Sands Bethlehem Event Center, byli czymś zupełnie innym: oszlifowanym, zaskakująco mocnym i szalenie dobrym zespołem rockowym.
Ów występ bardzo przypominał koncerty Alice'a Coopera - Cooper był odpowiedzialny za wszystkie wokale i stronę wizualną - z tą różnicą, że tu pojawił się wybitnie dobry gitarzysta. Joe Perry udowodnił, że wciąż jest jednym z najlepszych.
Był też Depp. Ciężko stwierdzić, ile wniósł od siebie muzycznie, gdyż jego rytmiczna gitara mieszała się z brzmieniem pozostałych sześciu muzyków będących na scenie (zagrał dwie solówki podczas wykonywania oryginalnych utworów grupy). Ale sama jego obecność była potężna. Przez całą noc tłum wiwatował przy każdym ruchu, jaki wykonywał Depp - wyszedł jako pierwszy na scenę i machał do fanów podczas wykonywania pierwszego utworu.
Trwający dziewięćdziesiąt dwie minuty i składający się z dwudziestu jeden piosenek koncert Hollywood Vampires był dobrze zaprojektowany, z każdą minutą przybierał na sile.
Otwierały go światła reflektorów i fragment filmu - niezbyt subtelne przypomnienie hollywoodzkich korzeni zespołu - oraz odpowiednio dopasowana piosenka Raise the Dead, jeden z trzech oryginalnych utworów, które zagrał zespół. Na ich debiutanckim albumie też są tylko trzy autorskie piosenki.
Wykonanie tego utworu i kilku innych przypominało solowy koncert Coopera - miażdżący rock, stylizowany na Gota, pozujący wokalista, intensywnie gestykulujący podczas śpiewania. Jak na sześćdziesięcioośmiolatka śpiewał zaskakująco dobrze, tak jakby nowy zespół dodawał mu energii.
Cooper przerobił nawet na swoją modłę Cold Turkey Johna Lennona - pomogło mu w tym wybitne solo Perry'ego.
Perry też błyszczał, rozrywał gitarę podczas I Got a Line on You z repertuaru Spirit, wyniósł na wyżyny Manic Depression Hendrixa i poniósł na swoich barkach Bang a Gong (Get It On) grupy T. Rex.
Perry nawet śpiewał podczas wykonywania bluesowego utworu Fleetwood Mac Stop Messin’ Around, następnie zagrał solówkę, trzymając gitarę za głową.
W środku koncertu Cooper wyjaśnił, że Hollywood Vampires to zespół, który wziął się od pijackiego klubu spotykającego się w Rainbow Room. Nawiązanie do The Doors - "Piłem z jednym z nich, nazywał się Jim Morrison" - było wstępem do mash-upu Five to One i Break On Through, który był godny pochwały, zarówno pod względem instrumentalnym, jak i wokalnym.
Nie wszystkie covery były tak świetne. Pinball Wizard i My Generation z repertuaru The Who były w porządku, głównie ratowała je gitara Perry'ego. Wolniejsza wersja Whole Lotta Love Led Zeppelin, z Cooperem na harmonijce, była dobra, znów pomogła tu gitara Perry'ego, ale nie zachwycająca.
20th Century Boy grupy T. Rex zdawało się krótkie, bo nie była to wystarczająco dobra piosenka dla tak utalentowanych muzyków.
Ale druga część koncertu była znacznie lepsza, pojawiły się nawet dwa autorskie numery. Nowy As Bad As I Am przypominał brzmieniowo Ramones, My Dead Drunk Friends był przyjemnie rytmiczny, Depp grał tam główne partie.
"Wszyscy nie żyją" powiedział Cooper o swoich tytułowych kolegach. "Pochodzę ze starszej, niebezpieczniejszej rasy."
Zestawienie utworów Davida Bowiego Rebel Rebel i Suffragette City z zawodzeniem Coopera dało bardzo dobry efekt.
Ta część koncertu zakończyła się hitem Coopera I’m Eighteen, Perry znów pokazał dobrą grę. Następnie pojawiła się zabójcza wersja Sweet Emotion z repertuaru Aerosmith, basista Stone Temple Pilots Robert DeLeo pokazał klasę na basie, a gitara Perry'ego płonęła.
Depp, który do publiczności powiedział tylko "Dziękujemy za gościnę", bełkoczącym tonem przedstawił zespół.
Bis zaczął się od Train Kept A Rollin’Aerosmith, w którym Perry zaprezentował sprzężenie zwrotne, następnie rozbrzmiała najlepsza piosenka wieczoru, mocna, wierna wersja School’s Out Coopera połączona z fragmentem Another Brick in the Wall Pink Floyd.
Po pauzie zespół wrócił, by zagrać szybki i wściekły cover Ace of Spades z repertuaru Motorhead, który Cooper zadedykował frontmanowi grupy, zmarłemu w grudniu Lemmy'emu Kilmisterowi.
"Jeśli pominęliśmy jakichś zalanych w trupa przyjaciół, wspomnimy o nich następnym razem" powiedział Cooper. "Jesteśmy Hollywood Vampires - gramy muzykę zza grobu."
Prawdą jest, że Hollywood Vampires jeszcze nigdy nie byli tak żywi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz