Ów tekst chciałam opublikować wczoraj, jednak Neostrada jak zwykle nawaliła i przez cały dzień nie miałam połączenia z internetem.
~*~
Dokładnie pięćdziesiąt dwa lata temu Johnny przyszedł na świat - składanie życzeń w sytuacji, w której wiadomo jest, że jubilat ich nie przeczyta, to w sumie strata czasu, więc zamiast rzucać banalnymi hasłami, napiszę, co do mojego skromnego istnienia wniósł ten wspaniały człowiek.
Nie twierdzę, że zmienił moje życie - to byłoby znaczne nadużycie - ale śmiało mogę uznać, że poszerzył moje horyzonty, przyczynił się do mojego tak zwanego rozwoju duchowego, pomógł w wyrobieniu gustu i w nieco bardziej przyziemnej kwestii: chcąc wiedzieć o nim jak najwięcej, zaczęłam intensywnie uczyć się języka angielskiego. Zrozumiałam, że to, co wbijano mi do głowy w szkole, było zbyt ograniczone i rozpoczęłam naukę na własną rękę. Nie mogę powiedzieć, że angielski stał się dla mnie tak naturalnym językiem jak polski, ale znacząco zawyżyłam swój poziom.
Dzięki rekomendacjom Johnny'ego (i filmowym adaptacjom dzieł pisanych, w których grał) przeczytałam sporo świetnych książek, po które w innych okolicznościach mogłabym nigdy nie sięgnąć.
Poznałam twórczość Patti Smith - artystki, której wrażliwość pokrywa się z moją własną, w której dziełach odnajduję samą siebie i która stanowi dla mnie wielką inspirację.
Poszerzyłam swoją listę muzycznych fascynacji o mnóstwo artystów i zespołów, które przez wypowiedzi i swoje występy polecił mi Johnny.
Zrozumiałam, że ładna buźka wcale nie oznacza płytkiej osobowości i bezgranicznego snobizmu.
Johnny pokazał mi i całemu światu, że nawet gdy jest się tak zwaną gwiazdą z milionami na koncie, można być też skromnym i dobrym człowiekiem.
Upewnił mnie w poglądzie, że człowiek, który nie ma tytułów naukowych i papierka z prestiżowej uczelni wcale nie musi być skończonym idiotą. Inteligencja i wiedza nie są nierozerwalnie związane z placówkami edukacyjnymi, można osiągnąć wiele, nawet gdy nie zdobyło się świadectwa dojrzałości. Niechęć do systemu edukacji to nie ignorancja.
Nie wszystkie zawodowe wybory Johnny'ego są dla mnie zrozumiałe, nie każdy film, w którym gra, przypada mi do gustu, ale mimo to darzę go ogromnym szacunkiem i zawsze będę podziwiać, bez względu na to, w jak okropnym świetle będą go stawiać stronnicze media.
Jeśli macie ochotę podzielić się własnymi przemyśleniami, nie krępujcie się.
Już Johnny ma 52 lat ale szczerze ale aż tak staro nie wyglada <3
OdpowiedzUsuńDo mojego życia Johnny również wniósł wiele dobrego przede wszystkim dodał pewności siebie i nauczył że nie warto słuchać innych, których nasze zdanie nie interesuje. Pokazał mi że nie warto żałować żadnego kroku w swoim życiu. Jeśli tak jest powtarzam sobie pewne słowa "Ludzkie łzy nie idą w las". I dalej idę z podniesioną główna :) Dziękuję bardzo za prowadzenie tego bardzo wartościowego bloga i życzę dalszej nauki angielskiego na coraz wyższym poziomie :D. dodała:laura.k
OdpowiedzUsuńCała przyjemność po mojej stronie - cieszę się, że to, co robię jest dla kogoś przydatne - i bardzo dziękuję za życzenia :).
UsuńJohnny jest dla mnie wielką inspiracją. Nauczył mnie tego, że w byciu odmiennym nie ma nic złego. Osiągnął tak wiele a jednak podchodzi do całej sytuacji z dystansem i nie traktuje siebie jako gwiazdę wielkiego formatu. Podziwiam go i szanuję za to jaki jest. A jest genialnym aktorem i muzykiem. Dzięki niemu zaakceptowałam siebie i swoją inność. Dziękuję mu za to z całego serca.
OdpowiedzUsuń