piątek, 5 lipca 2013

Empire

EKSCENTRYCZNY ZACHÓD

CZY TO ŹRÓDŁOWA HISTORIA SUPERBOHATERA? KUMPELSKA KOMEDIA? SZALONA PRZYGODA NA CAŁEGO? WESTERN? WSZYSTKIE POWYŻSZE, MÓWIĄ TWÓRCY THE LONE RANGER


    W dwa tysiące dziesiątym roku Gore Verbinski i Johnny Depp jedli razem kolację. "Pokazał mi swoje zdjęcie z martwym ptakiem na głowie" wspomina reżyser. Tamta chwila zdecydowała o kolejnej wyprawie Jeźdźca.
Dla tych, którzy nie wiedzą, The Lone Ranger został stworzony dla stacji radiowej WXYZ z Detroit przez Frana Strikera (i przez właściciela stacji George'a W. Trendle'a) w tysiąc dziewięćset trzydziestym trzecim roku. Podróżował przez Stary Zachód, walcząc z niesprawiedliwością w czarnej masce, na mlecznobiałym rumaku Silverze, z zaufanym Indianinem Tonto u boku.  Audycja okazała się wielkim hitem i doczekała się wielu produktów ubocznych, włącznie z komiksami, powieściami, filmami i najsławniejszym serialem z tysiąc dziewięćset pięćdziesiątego roku, w którym wystąpili Clayton Moore jako Lone Ranger i Jay Silverheels jako Tonto.
Duet stał się ikoną amerykańskiej kultury, a serialowe powiedzonka  - zawołanie Lone Rangera Hi-yo, Silver czy kemosabe Tonto (wierny przyjaciel w języku Potawatomi) - weszły do leksykonu. Po ponad sześćdziesięciu latach od premiery, w Stanach Zjednoczonych wciąż emitowane są powtórki serialu.
Nad kinową wersją The Lone Ranger pracowano przez kilka lat. Zaczęło się w dwa tysiące siódmym, kiedy to Jerry Bruckheimer nabył prawa i podjął współpracę z Disneyem.
"Moją pierwszą myślą" powiedział Verbinski, kiedy zaproponowano mu wyreżyserowanie tego filmu "było Squaresville. Kompletnie tego nie widziałem. Powiedziałem pół żartem ' Niech Johnny zagra Tonto'. A potem zacząłem myśleć, by zrobić to w stylu Don Kichot/Sancho Panza."
Scenarzyści Ted Elliott i Terry Rossio (Piraci z Karaibów) mieli inne pomysły. Ich wstępny scenariusz zawierał elementy nadprzyrodzone, które nie przemówiły do Verbinskiego. "Mieli tam wampiry, wilkołaki czy coś w tym stylu" mówi. "Wycofałem się po zaproponowaniu Johnny'ego." Jak się okazało, Depp był zaintrygowany perspektywą zagrania Tonto, ale miał podobne wątpliwości co do fabuły. Problem został rozwiązany, kiedy - co jak twierdzi Verbinski było zasługą nakrycia głowy Deppa - Justin Haythe napisał nowy scenariusz. "Przez osiemnaście miesięcy pracowaliśmy nad fabułą" mówi Verbinski "zaczerpnęliśmy trochę mitologii z serialu i odnowiliśmy ją. Maska, srebrne kule, biały koń, są wszystkie ikony, ale przypisane są im inne wątki."
   Armie Hammer w swoim stroju pasuje idealnie do roli - czarna maska i płaszcz rewolwerowca. "Zobaczyłem Armiego w Social Network i powiedziałem 'to Lone Ranger' " mówi Bruckheimer. "Ma silną ekranową prezencję i jest bardzo przystojny. Tego właśnie było nam trzeba, kogoś, kto wygląda jak bohater i potrafi grać."
"Myślę, że Jerry spojrzał na mnie i powiedział 'oh, jest wysoki' " śmieje się Hammer.
"Jerry i ja byliśmy zgodni co do Armiego" mówi Verbinski. "Potrzebowałem kogoś, kto wyglądałby jak z innej epoki, kogoś w stylu Jimmy'ego Stewarta. Przekonałem się do niego, kiedy tylko się spotkaliśmy. Nie chciałem kogoś, kto udawałby naiwnego, chciałem kogoś, kto jest naiwny - w ten wspaniały sposób. Mogliśmy być sfrustrowani, zmęczeni, pozbawieni energii, ale wystarczyło, że na planie pokazał się Armie i powiedział 'Patrzcie, co dziś musimy zrobić!' "
    Przez chwilę w dwa tysiące jedenastym roku wyglądało na to, że projekt nie wypali. Disney zaniepokojony niebotycznym budżetem zamknął produkcję do momentu, aż nie padnie rozsądniejsza kwota. Jak zawsze, plotki o przegranej, z charakterystyczną dla siebie nonszalancją, rozwiał Jerry Bruckheimer. Najwyraźniej była to stała część procesu. "Zawsze staramy się ograniczyć budżet i dojść do sumy, przy której studio powie 'Róbcie ten film' " mówi. "Zawsze są jakieś negocjację. Piraci byli zamykani kilka razy, zanim doszliśmy do kwoty, którą zaakceptowało studio. Armagedon był zamykany, tak samo Pearl Harbor. Dokonaliśmy niewielkich cięć, które trochę bolały, zawsze bolą. Ale rozmiar tego filmu i tak jest niesamowity."


Dwa lata później obawy Deppa i Verbinskiego w kwestii budżetu odeszły w niepamięć, nadszedł czas na ostatni rozdział długiej sagi The Lone Ranger.
    Na krańcach pustyni Nowego Meksyku, gdzie piasek styka się z bylicą i wyschniętym potokiem, można zobaczyć nadzwyczajne rzeczy. Usadowione na krańcu urwiska, nieskończone niebo kształtuje horyzont, a biało szare góry Sangre de Cristo wyłaniają się w oddali, człowiek ma wrażenie, że ogląda zgliszcza ulicy z Westernu po tym, jak pojawili się na niej Sergio Leone i Frederico Fellini.
Po drugiej stronie błotnistej drogi znajduje się cała masa magazynów oferujących zdegenerowane rozrywki. Wedle oczekiwań, jest oczywiście bar, są też: salon tatuażu, cyrk, burdel, lombard, udawani fakirzy, gabinet stomatologiczny na świeżym powietrzu, zakład pogrzebowy i tak jak podejrzewacie, dwie dziwne palarnie opium. Gruba pani siedzi przed budką zwaną The Carnivorous Rabbit; nad koleją znajduje się więzienie, pilnuje go wisząca na końcu sznura trupia czaszka. To po części zrujnowane miasto, po części jarmarczne, po części należące do wędrownych sprzedawców medykamentów, po części zdominowane przez staromodne namioty, odrodzenie szlag trafił. W powietrzu wisi ostry zapach końskiego łajna i mokrego płótna. Na ulicy tłoczą się ludzie, niektórzy czerwonoskórzy, inni wyraźnie groteskowi: trupioblady olbrzym, karzeł w pelerynie z kilofem na ramieniu, wychudzony, egzotyczny kozioł; dwójka dzieci, jeden przebrany za anioła, drugi za diabła,
biegająca dookoła, piszcząca z radości.
W oddali maszeruje tłum śpiewający The Battle Hymn Of The Republic. Wąsaty mężczyzna pozwala grubej, czarnej tarantuli spacerować po swoich ramionach i dłoniach, a potem wkłada żywego skorpiona do ust i je zamyka. Jego compadre, z równie zarośnięta twarzą, zaproponował, abyśmy potrzymali na szyi żółtego pytona z zabójczym spojrzeniem. Chyba nie musimy mówić, że odmówiliśmy.
    Ci ludzie to Piekło na kółkach, moblina, unikatowa sceneria przemierzająca Zachód. To jedynie jeden z wielu niesamowitych planów zbudowanych na potrzeby produkcji, dobre spożytkowanie tak ewokatywnych lokacji, jak Monument Valley, Kanion De Chelly i spektakularne tereny wokół Moab w Utah. "To gobelin" mówi Verbinski. "To wszystko od Johna Forda, przez Sergio Leone do Sama Peckinpaha. Celebrujemy wszystkie archetypy." I to takie archetypy, które skojarzy każdy fan telewizji. Tym, co nie wyda się znajome, jak twierdzi Verbinski, będzie sam Lone Ranger - to samo tyczy się Tonto.
    Raczej oczywistym jest, że jesteśmy daleko od czasów Claytona Moore; jego Lone Ranger wolałby się zastrzelić swoim własnym srebrnym nabojem, aniżeli wejść do burdelu. "Serial był odpowiedni dla swojej epoki" mówi Hammer. " Teraz widownia jest o wiele bardziej wysublimowana, nie zaakceptuje dwuwymiarowych postaci. Lone Ranger Claytona Moore'a zachowywał się jak robot - cnotliwy robot, ale wciąż robot. Musieliśmy nadać tym postaciom ludzkie cechy, jakiś cel."
    "To źródłowa historia" mówi Bruckheimer. "Historia postaci, która jest zmuszona zostać przestępcą." W tym aspekcie przypomina klasyczną źródłową historię superbohatera: prawego człowieka, który stał się zamaskowanym mścicielem. "Jest postać, John Reid" mówi Hammer "z wykształcenia prawnik, przesiąknięty ideami Johna Locke'a, wierzący w powszechną sprawiedliwość. Przyjeżdża do małego miasteczka na zachodzie ze złudzeniami w stylu: 'ukradł ci bydło? Nie zabijaj go, postawimy go przed sądem.' A wszyscy odpowiadali 'Kim, do cholery, jest ten koleś?' Doszedł do wniosku, że musi odnaleźć sprawiedliwość na świecie, w którym jej nie ma."
    Naturalnie Verbinski i spółka nie palą się do rozmowy o szczegółach, ale wiemy, że Reid jest jedynym teksańskim strażnikiem, który przeżył zasadzkę, życie uratował mu tajemniczy Indianin, którego później zakuł w kajdany. "Chodzi o dysfunkcjonalną relację" mówi Verbinski "z bolesnymi rozstaniami i powrotami. Nasz Lone Ranger nie jest papierową laleczką. Nie żyje według kodeksu, bo jeszcze go nie stworzył. Kodeks musi narodzić się  z trudnych decyzji. Nie zawsze postępuje właściwie. Szarpie się." By przekonać się, z czym się szarpie, musimy poczekać do premiery.
    Kolejnym fundamentalnym odejściem od klasycznego The Lone Rangera jest przedstawienie Tonto jako kogoś więcej niż tylko towarzysza. Historia jest opowiadana z perspektywy Tonto, stuletniego szamana, któremu nieco szwankuje pamięć.
Po zdobyciu zainteresowania Verbinskiego swoim niezwykłym nakryciem głowy, Depp zaczął pracować razem z nim i Haythem nad scenariuszem, ciesząc się wolnością w kwestii pokierowania charakterem swojej postaci i jej wyglądem. "Zobaczyłem obraz wojownika z paskami na twarzy" mówi Depp. "To, co mnie w nim zachwyciło, to fakt, że miałem wrażenie, jakbym patrzył na cztery części tego człowieka. Tuż za nim leciał kruk. Na początku myślałem, że kruk siedzi mu na głowie, więc zdecydowałem się wziąć martwego ptaka i nałożyć go sobie na głowę jako duchowego strażnika. Wszyscy powinni tego spróbować, to naprawdę coś."
    Nie możesz nosić martwego kruka jako kapelusza bez uznania tego za absurd, ale podobnie jak Lone Ranger Armiego, Tonto Deppa wywodzi się z karykatury. "Indianie byli kiepsko traktowani przez Hollywood" mówi. "Nie chciałem zagrać towarzysza, chciałem zagrać wojownika, człowieka spójnego i pełnego godności."
    "Johnny wydaje się nie mieć ego" mówi Hammer. "Nie myśli o sobie, że jest tym Johnnym Deppem. Nigdy nie myśli w kategoriach 'Jak mogę ukraść tę scenę?' Wygląda to bardziej tak 'Zróbmy z niej coś zabawniejszego, większego!' W tej wersji Tonto i Lone Ranger tworzą związek. Tym razem mamy relację obustronną. Istnieją razem na zasadzie okoliczności łagodzących i jest dla nich oczywistym, że mają na świecie tylko siebie. Mogą się nienawidzić, mogą uważać się za idiotów, ale nie mają nic więcej, więc muszą sobie z tym radzić. Muszą się nauczyć partnerstwa, zamiast rozchodzenia się w różne strony."
    "Masz postać, która wierzy w ludzkie prawo" mówi Verbinski "Jimmy Stewart w Liberty Valance. Styka się z człowiekiem, który wierzy w prawa natury i odczytuje wiadomości z wiatru. To silnik napędowy tego filmu, zmuszenie tych dwóch skrajnie różnych postaci do współpracy. To jak Zdążyć przed północą. Obsadzasz De Niro z Eddiem Murphym i masz film, ale jeśli zamiast niego zaangażujesz Charlesa Grodina, otrzymasz coś wyjątkowego. I to jest właśnie ten haczyk. To opowieść o kumplach policjantach, ale bardzo dziwna. "
    Mimo iż to całkowicie przerobiony mit Lone Rangera, jest w nim coś znajomego: film przygodowy, którego akcja dzieje się w minionej epoce, wyreżyserowany przez Gore Verbinskiego, wyprodukowany przez Jerry'ego Bruckheimera, z Johnnym Deppem w krzykliwej roli. "Mamy nadzieję, że osiągnie taki sam sukces" śmieje się Bruckheimer, kiedy pada słowo Piraci. Rzeczywiście. Łatwo zapomnieć, że przed wydaniem Piratów z Karaibów to było słowo tabu, przynajmniej w blockbusterach. Tak samo jest ze słowem Western; The Lone Ranger przeprawi się przez ten sam teren, co niesławne kinowe klapy Bardzo dziki zachód, Kowboje i obcy i Jonah Hex.
    "Nie byłem zainteresowany reżyserią czwartej części Piratów" przyznaje Verbinski. "I nie byłbym zainteresowany zrobieniem westernowej wersji czterech części Piratów.Chciałem zrobić coś, czego nie byłem do końca pewien." Nie chciał też, aby Depp grał tę samą rolę w innym filmie. "Chciałem wyrwać Johnny'ego z jego sterowni. Tu nie jest Edwardem Nożycorękim, nie jest Jackiem Sparrowem, nie jest Willym Wonką, nie jest żadną postacią, którą mógłby wyjąć z kapelusza. Tu jest bardziej ułudny. Zawsze będzie najjaśniejszym punktem każdego filmu, ale tu nie pozwala się na tym przyłapać. To duet, musi być hojny."
    Bez wątpienia. Ale na początku kandydatura Deppa nie została zbyt dobrze przyjęta, szczególnie przez środowiska indiańskie. Nie trudno się domyślić dlaczego. Jay Silverheels pochodził z kanadyjskiego plemienia Mohawków, zatrudnienie po nim białego aktora do roli Tonto, nawet Johnny'ego Deppa, było postrzegane jako krok wstecz. Jednak od tamtej pory wszystko się zmieniło. "Produkcja została pobłogosławiona przez Nawahów i Komanczów" mówi Depp. "Ci wspaniali, hojni ludzie świetnie nas potraktowali. Pewnego dnia otrzymałem telefon z informacją, że przedstawicielka Komanczów, aktywistka LaDonna Harris, chce mnie przyjąć do plemienia i do swojej własnej rodziny. To był największy zaszczyt, jakiego w życiu dostąpiłem."

Na planie zapada noc, Piekło na kółkach jest oświetlone pochodniami i latarniami. Słodkawy dym unoszący się z lamp łukowych wisi nad głowami. To piekielnie, zdumiewająco rozpustna sceneria. W samym jej środku pojawia się jadący na koniu Depp, Hammer wydaje się być nieprzytomny, rozluźnia się niepewnie za jego plecami. Kaznodzieja, największy pijak w mieście, zatacza się ulicą, wystawia oskarżycielsko palec. "Poganin" skrzeczy. "Poganin w naszym centrum!" Depp kiwa głową i mówi "Dziękuję".
    "Zobaczycie w grze Johnny'ego powściągliwość, jakiej ostatnio nie mieliście okazji oglądać" mówi Verbinski. "Jest dziko zabawny, ale też i wspaniale tragiczny. Film napędza właśnie ta dwójka, Johnny i Armie, siła ich partnerstwa." "Miejmy nadzieję" śmieje się Hammer.
    "Jest akcja, jest patos, masa serca i humoru" mówi Bruckheimer. "Ten film naprawdę zaskoczy ludzi."



Tłumaczenie by Marion

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum bloga