niedziela, 28 lipca 2013

The Late Show with David Letterman

21.02.2013:

 DAVID LETTERMAN: Jak się miewasz?
JOHNNY DEPP: Dobrze.
DL:  Dziękuję ci za to, że dziś tu jesteś. To ekscytujący wieczór. Oto, jaki głupi jestem. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że chciałeś wejść do show biznesu jako muzyk. Jesteś muzykiem, i byłeś pewien, że nim będziesz... sławnym, czy nie, ale muzykiem.
JD: Tak i to odkąd skończyłem dwanaście lat.
DL: Dwanaście lat. I na czym grasz? Grywasz na różnych instrumentach?
JD: Głównie na gitarze.
DL: Zaczynałeś w Kentucky?
JD:  Tak... chyba tak.
DL: A potem dokąd się wybrałeś? Dokąd pojechałeś z Kentucky?
JD: Na południe Florydy.
DL: A potem do Hollywood? Los Angeles?
JD: Tak.
DL: I zamierzałeś zostać gwiazdą.
JD: Cóż.. niekoniecznie. Chciałem po prostu być gitarzystą.
DL: Chciałeś być gitarzystą. I gdzie siebie widziałeś jako gitarzystę? Dobry muzyk w studiu?
JD: [śmieje się]: Niekoniecznie dobry... nie.
DL: Oh... [patrzy zdziwiony]  nie dobry? [Publiczność się śmieje]
JD: Byłem znośny.
DL: Ale nigdy nie myślałeś o aktorstwie?
JD: Nigdy. Nie.
DL: Szalone, prawda?
JD: Tak... [uśmiecha się] teraz tak. [Publiczność się śmieje]
DL: Co było momentem zwrotnym? Jesteś w Kalifornii, masz gitarę i nagle zostajesz aktorem?
JD:  Nagle zdałem sobie sprawę, że muszę płacić czynsz. Rachunki. Kiedy w końcu zaczynasz o tym myśleć, zdajesz sobie sprawę z tego, że musisz się z tym zmierzyć, bo to nieuchronne.
DL: Ale wiesz, historia zwykle dzieje się w drugą stronę. Ktoś tam jedzie, żeby zostać aktorem i nagle okazuje się, że nie ma pieniędzy, więc zaczyna grać na gitarze, by je zarobić. Ty zrobiłeś coś odwrotnego!
JD: Dziwne.
DL: Jak zdobyłeś swoją pierwszą pracę jako gitarzysta? Bo oczywiście na przesłuchania nie chodziłeś.
JD: Nie... mój zespół przeniósł się z Florydy do Los Angeles.
DL: Jak nazywał się zespół?
JD: Wtedy nazywaliśmy się The Kids [tł. Dzieciaki].
DL: The Kids?
JD: [śmieje się]: Wtedy jeszcze byliśmy dziećmi.
DL: Więc jesteś tam razem z The Kids...
JD: Tak.
DL: Jesteście tam i co się dzieje później?
JD: Zagraliśmy parę razy jako support.
DL: Dla kogo pracowaliście?
JD: Czyje koncerty otwieraliśmy? Graliśmy wtedy kilka niezłych koncertów z Billy Idolem, The Pretenders...
DL: Wow.
JD: Tak. Ramones... [Publiczność zaczyna klaskać.]
DL: To był dobry koncert. Więc potem nagle ktoś zadzwonił i co powiedział? "Widziałem cię na scenie z The Kids?
JD: Nie. Byłem spłukany, wypełniałem różne podania o pracę... każdą pracę. Wypożyczalnie kaset video, kawiarnie, cokolwiek. I mój przyjaciel, który był aktorem... Nicolas Cage... [uśmiecha się] Słyszałeś o nim...
DL: Tak. Jak ty i  Nicolas Cage się zakumplowaliście?
JD: Zadawaliśmy się z tymi samymi ludźmi, zostaliśmy kumplami, wysłał mnie do swojej agentki, mówiąc “Myślę, że powinieneś spróbować aktorstwa..” No i spotkałem się z jego agentką, wysłała mnie na casting i dostałem robotę.
DL: Co to było? Pamiętasz?
JD: Tak. To była pierwsza część Koszmaru z Ulicy Wiązów.
DL: Whoa! Nieźle.
JD: [Śmieje się] Tak, miałem trzy latka, kiedy tam grałem. [Publiczność się śmieje]
DL: Później pojawi się u nas facet, który nazywa się Bill Carter, jest muzykiem z Teksasu, nagrywa południowo-zachodnią muzykę, albo jak kto woli Americanę...
JD: Tak.
DL: Wokalista, autor piosenek i gdzie go poznałeś? Gdzie złączyły się wasze drogi?
JD: Bill i ja poznaliśmy się... Bill i Ruth Carter...
DL: Jego żona? Partnerka?
JD: Tak. To niesamowici autorzy, poznałem ich, kiedy kręciłem Gilberta Grape'a w Austin i przypadliśmy sobie do gustu. W tamtym czasie byli moim wybawieniem, bo to był długi film... a kiedy już skończyłem go kręcić, mieszkałem z nimi przez parę miesięcy.
DL: Niesamowite. Twoje filmy to filmy interesujące, które odnoszą ogromne sukcesy komercyjne, a ostatnimi czasy rzadko trafia się taka kombinacja.
JD: Ale to nie jest moja zasługa.
DL: Oh, tak, przecież sam mógłby zagrać w każdym tym filmie. I życzyłbym sobie, aby tak było. Wracamy po przerwie z Johnnym Deppem.

[Przerwa na reklamę]

DL: W porządku. Jest tu Johnny Depp. Chyba nie zdołam ci wystarczająco podziękować za to, że tu jesteś. To dla nas miła noc i mam nadzieję, że dla ciebie też, ponieważ jesteś tu ze swoim przyjacielem...
JD: Zgadza się, sir.
DL: I później usłyszymy muzykę. Porozmawiajmy o  The Lone Ranger. Jestem podekscytowany tym filmem. Naprawdę - to jest świetne. A ty nie jesteś Lone Rangerem.
JD: Nie jestem.
DL: Jesteś jego wiernym towarzyszem Tonto.
JD: Tak, gram Tonto.
DL: [Bierze do ręki kilka zdjęć z The Lone Ranger] Mogę je pokazać?
JD: Pewnie.
DL: Te są świetne. [Pokazuje zdjęcie Johnny'ego jako Tonto i Armie'ego Hammera jako Rangera] A  Lone Rangerem jest... Kto jest Lone Rangerem?
JD: Armie Hammer...
DL: [Wskazuje na Tonto] A to ty.
JD: [Armie] jest niesamowity. Jest świetny.
DL:  Teraz przypomnę początek, genezę Lone Rangera, to mroczna historia. Twój film jest utrzymany w takim właśnie tonie?
JD: Po części tak. Wszystko zaczęło się w mrocznych okolicznościach, a potem pod opieką Tonto stał się Lone Rangerem.
DL: Czy to miało dla ciebie jakieś znacznie, kiedy byłeś dzieckiem? Może nie w czasach audycji radiowych, ale późniejszego serialu... Lubiłeś wtedy The Lone Ranger?
JD: Tak. Lubiłem oglądać ten serial. Zawsze dezorientowała mnie pozycja Tonto. Zawsze zastanawiałem się, czemu Tonto wchodzi do domu i to robi? Dlaczego zawsze wysyła Indianina...
DL: Racja. W tym filmie będzie inaczej?
JD: I to bardzo.
DL: [Trzyma zdjęcie Johnny'ego  jako Tonto na koniu] To wygląda jak obraz. Jak inspiracja dziełem Charlesa Russella, prawda? To fantastyczne! Wyglądasz, jakbyś doskonale wiedział, jak obchodzić się z koniem.
JD: Tak. Tak naprawdę nie wiedziałem.To zdjęcie zrobiono na dwie i pół sekundy przed tym, jak wszystko zaczęło się walić.
DL: Cóż, mówię ci, zapomnij o filmie, zapłaciłem dziesięć dolarów za to zdjęcie. [Johnny się śmieje.] Ale jeździsz. Czy nie jeździsz?
JD: Jeżdżę... Nie, to znaczy jeździłem parę razy na planie, no i wychowywałem się w Kentucky, gdzie jest pełno koni. Ale każdy koń, tak jak i każdy film, jest inny.
DL: Musiałeś jeździć na tym koniu z maksymalną prędkością?
JD: Tak, dosyć często.
DL: I jak ci szło?
JD: Całkiem nieźle... do pewnego czasu. Tak. Był taki moment, kiedy zrobiło się nieprzyjemnie, koń pędził... wszystkie konie biegały przez cały dzień, więc nie miały ochoty zwalniać. Kręciliśmy scenę w innej części pustyni, gdzie jest pełno małych podwyższeń i różnych roślin. Koń, na którym jechałem, postanowił przeskoczyć przez kilka przeszkód. Nie miał świadomości, że moje siodło było sztuczne...
DL: Było tak skonstruowane, żeby sprawiać wrażenie, jakobyś jechał na oklep?
JD: Zgadza się. Nie było mocno przymocowane do konia, tylko...
DL: Taka mała tkanina, na której mogłeś usiąść...
JD: Bandaż. Kiedy ruszył, siodło się ześlizgnęło, upadłem na lewą stronę, jakimś cudem udało mi się chwycić jego grzywę, a potem zobaczyłem - z jakiegoś powodu byłem spokojny, byłem pewien, że uderzy mnie strach, ale tak się nie stało. Czekałem. - Zobaczyłem jego umięśnione nogi i ruchy mięśni. To była jak śmiercionośna maszyna. Do głowy wskoczyło mi jedno słowo: kopyta. Kopyta. [Publiczność się śmieje] W każdym razie kopyta. Myślałem tylko o kopytach.
DL: Co zrobiłeś, będąc w tej pozycji?
JD: Musiałem podjąć decyzję. Będę się trzymał tej bestii dopóki ktoś jej nie zatrzyma, czy się puszczę? [Publiczność się śmieje]To była loteria.
DL: Pewnie. I co wybrałeś?
JD: Puściłem się.
DL: Wiesz, żartujemy sobie z tego, ale naprawdę mogło ci się stać coś poważnego, mogłeś nawet umrzeć.
JD: Ostatecznie dosyć mocno się poobijałem.
DL: Wylądowałeś na plecach? Koń na ciebie nie nadepnął?
JD: Wylądowałem na plecach. Całkiem mocno przywaliłem w dekorację. Uratował mnie instynkt konia, który kazał mu podnieść przednie nogi i mnie przeskoczyć.
DL: Nadepnął na ciebie?
JD: Nadepnął. Na szczęście nie przednimi nogami, które były bardzo blisko głowy.
DL: Złamane żebra, nadwyrężenia, siniaki, cokolwiek?
JD: Nie. Po prostu jakby mnie przyszczypnął tylnymi nogami, więc skończyło się tylko na otarciach...
DL: Po prostu "jakby cię przyszczypnął tylnymi nogami." Tak, dobre konie tak robią. O mój Boże. Ale jak Boga kocha, gdzie, na litość boską, byli dublerzy? Jesteś Tonto!
JD: Tak.
DL: Nie potrzebujesz dublerów.
JD: Zadałem dokładnie to samo pytanie.
DL: Tak. Nie mogę się doczekać tego filmu. Teraz, zaraz po reklamach, pojawi się tu twój przyjaciel Bill Carter. Porozmawiamy trochę o Billu i muzyce, którą później usłyszymy. Jest tu Johnny Depp... zaraz wracamy.

[Przerwa na reklamę. Po jej zakończeniu do Johnny'ego dołączył Bill Carter]

DL: [Trzyma w ręku kopię powieści  Woody'ego Guthrie House of Earth, opublikowaną przez wytwórnie Johnny'ego Infinitum Nihil drukowaną w HarperCollins] Johnny, od teraz jesteś wydawcą... Wiem, że kochasz książki i wydałeś ten bestseller New York Timesa. To zaginiona powieść Woody'ego Guthrie?
JD: Tak.
DL: O Dust Bowl?
JD: Tak.
DL: Jak znalazłeś jej zapis?
JD: Dostałem go od człowieka, który był przyjacielem Huntera Thompsona i moim, nazywa się Douglas Brinkley, jest znakomitym pisarzem, historykiem, profesorem... jest po prostu niesamowity. Zadzwonił do mnie i powiedział: 'Właśnie pokazano mi manuskrypt zaginionej powieści  Woody'ego Guthrie... Myślę, że jesteś odpowiednim człowiekiem. Powinniśmy ją wydać." I to zrobiliśmy, chcieliśmy, by ta książka był możliwie najpiękniejsza.
DL: Masz w planach jakieś inne publikacje?
JD: Mamy kilka rzeczy w kolejce. Jest projekt, nad którym pracujemy z  Bobem Dylanem, który powinien być interesujący.
DL: A inne rzeczy...  Zeszłego wieczoru była u nas grupa wykonująca szanty.
JD: Dokładnie.
DL: Wykonywali piosenki z płyty z amerykańskimi szantami, którą wyprodukowałeś... Nie tylko nie wiedziałem, że jesteś jej producentem, ale nie miałem też pojęcia, że to już druga taka kolekcja szant.
JD: Tak. Rogues Gallery...
DL: Son of Rogues Gallery
JD: Son of Rogues.
DL: Taka muzyka spodobał ci się na planie Piratów z Karaibów?
JD: Tak, podczas tworzenia pierwszej części Piratów słuchałem wielu szant, by czuć odpowiedni klimat, i Gore i ja - reżyser i ja - pomyśleliśmy, że byłoby świetnie nakłonić współczesnych artystów do nagrania tych utworów.
DL: Ci goście byli świetni zeszłej nocy. [Zwraca się do Billa Cartera] Teraz, Bill - nie, nie zapomniałem o tobie - witaj w programie.
BILL CARTER: Dziękuję.
DL: Johnny wyjaśnił związek wcześniej, wprowadził się do ciebie i twojej żony, a potem zaczęliście razem muzykować. Opowiedz nam o tamtym okresie i o tym, co się wtedy działo.
BC: W tamtym okresie Johnny grał w filmach, a ja muzykowałem. Jeździliśmy z nim wszędzie tam, gdzie pracował i razem graliśmy.
DL: Mieliście wspólny zespół?
BC:  Cóż, mieliśmy zespół w latach dziewięćdziesiątych, nazywał się P, jak llitera P, nagraliśmy płytę.
DL: Co reprezentuje to P?
JD: Literę w alfabecie. [Publiczność się śmieje i klaszcze]
DL: Nie muszę tego znosić. A teraz pracujecie razem? Zagracie dziś wspólnie?
BILL i JOHNNY: Tak.
DL: Opowiedzcie nam o tym, co dziś usłyszymy i o płycie, z której pochodzi, jej historie i takie tam... wszystko, co musimy wiedzieć.
BC: Ta konkretna piosenka nazywa się Anything Made of Paper, ja i moja żona Ruth napisaliśmy ją wspólnie dla naszych przyjaciół, Damiena Echolsa i Lorri Davis. Damien był jednym z Trójki z Memphis, niesprawiedliwie skazany na osiemnaście lat więzienia.
DL: To miało miejsce w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym trzecim roku?
JD: Dokładnie.
DL: Oskarżeni i skazani za straszliwą zbrodnię, której, jak się później okazało, wcale nie popełnili...
JD: Dokładnie.
DL: Niesłusznie oskarżeni. I Anything Made of Paper opowiada nam tę historię.
BC: Kiedy Lorri - żona Damiena - przyjechała odwiedzić mnie i Ruth, przyniosła nam trzy róże, które Damien wykonał z papieru, prezent reprezentujący Trójkę z Memphis. Zapytałem jej, co mogę dać mu w zamian, powiedziała, że może przyjmować jedynie rzeczy wykonane z papieru. Od razu wskoczył mi do głowy ten obraz. Piosenka.
DL: Nawet ja znam tę piosenkę.
BC: Mógłbyś ją z łatwością napisać. [Publiczność się śmieje]
DL: To przerażające. Dziś usłyszymy tę piosenkę, a potem będziecie nad czymś razem pracować?
BC: Zawsze coś razem nagrywamy, piszemy... Nagraliśmy dla radia Springsteen piosenkę Bruce'a [ State Trooper], nagraliśmy soundtrack do dokumentu West of Memphis, nagraliśmy - Johnny, ja i zespół, który zajmuje się coverami kawałków Ozzy'ego Osbourne'a - piosenkę zatytułowaną Road to Nowhere. Więc robimy trochę tu i tam. I Johnny gra w tym kawałku.
DL: Bill, opowiedz mi o swoich kumplach z Austin - o muzykach z Teksasu.
BC: Moja żona i ja napisaliśmy kilka kawałków dla Stevie'ego Raya Vaughana. Crossfire. Sporo ich jest... Większość z tych artystów nagrywa nasze piosenki, od The Fabulous Thunderbirds do Omara i The Howlers - Tony Price - jest ich całe mnóstwo. Freddy Fender, Waylon Jennings, wielu różnych ludzi.
DL: Świetnie.  Austin jest wspaniałe, prawda?
JD: Co za miasto.
DL: W porządku. Teraz, kiedy wrócimy... nazwa  zespołu... The Blame?
BILL i JOHNNY: Bill Carter i The Blame.
DL: Zaraz wracamy.


Po odbytym występie pojawiły się już tylko podziękowania Dave'a.


Źródło: Johnny Depp Zone
Tłumaczenie by Marion

5 komentarzy:

  1. Dzięki za tłumaczenie :D
    Dobrze, że znalazłam Twojego bloga, bo jak znajdowałam jakieś inne to były niestarannie pisane lub kopiowane. I prawie wszystkie były już nieprowadzone. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo proszę :).
      Racja, mimo iż Johnny ma mnóstwo fanów w Polsce, stron fanowskich jest jak na lekarstwo. Szczerze mówiąc, jeszcze nie trafiłam na żadną aktywną. Wszystkie porzucone już od kilku lat. Tak na dobrą sprawę co nieco na temat Johnny'ego można poczytać na profesjonalnych portalach, ale to też bardzo rzadko.

      Usuń
  2. Hej. :) Masz może najnowszy wywiad dla BBC w formie tekstowej, ale po angielsku? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie. Zapewne na dniach pojawią zapisy urywków, ale na całość raczej nie ma co liczyć. Takie wywiady są rzadko kiedy spisywane, a szkoda, bo tłumaczenie ze słuchu to jednak zbyt ryzykowna sprawa.

      Usuń
  3. No proszę, Johnny mieszkał z Billem Carterem, kto by pomyślał. W Deppie świetne jest to, że zawsze możemy dowiedzieć się o nim czegoś nowego, o czym wcześniej nigdy nie mówił, dlatego jest tak interesującym człowiekiem.

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga