wtorek, 29 kwietnia 2014

Ranking + Artykuł

BBC stworzyło ranking dziesięciu kontrowersyjnych filmów, które zostały pogrzebane, wśród nich znalazł się Odważny:

Pierwsza reżyserska próba aktora okazała się być też tą ostatnią. Na potrzeby Odważnego, współczesnego westernu o człowieku, który pozwala się zabić przed kamerą po to, by jego rodzina otrzymała 50 tysięcy dolarów, Depp zwołał swoich wpływowych przyjaciół. Iggy Pop skomponował ścieżkę muzyczną, a Marlon Brando zagrał jedną ze swoich ostatnich ról, przeciętnego producenta filmowego.
Kiedy film zadebiutował na festiwalu w Cannes w 1997 roku, krytycy nie byli mili - Geoff Andrew z Time Out podsumował obraz słowami: monotonnie długi i ogromnie narcystyczny.  
Depp był tak zaskoczony negatywnym odbiorem, że wycofał film z produkcji w Stanach - jednak trafił on do europejskich kin. 






Dlaczego negacja Johnny'ego Deppa jest nonsensem


By Jesse Hassenger
AVClub.com
23.04. 2014 12:00

Do kin trafił nowy film z udziałem Johnny'ego Deppa. Dla niektórych będzie to okazja do obejrzenia nowego filmu z populurnym, nominowanym do Oscara Johnnym Deppem. Dla innych Transcendence będzie stanowił kolejną okazję do tego, by jak po zeszłorocznym Jeźdźcu znikąd pytać, co się, do cholery, stało, że tak znieważono dawną ikonę Johnny'ego Deppa - albo, precyzując, będzie to pretekst do tego, by narzekać, że aktor pozbawił się wiarygodności i zniszczył swoją reputację.

Pytanie, co się, do cholery, stało z Deppem, nie wymaga żadnego złożonego śledztwa. Odpowiedź brzmi: zagrał w kilku filmach, zdobył jakąś tam sławę, zgrał w kolejnych kilku filmach, zdobył prawdziwą sławę, i znów zagrał w kilku filmach. Niektóre z tych filmów są dobre, a niektóre złe. To, co stało się z Deppem, tajemniczym aktorem ocalonym przed wizerunkiem przystojnego idola nastolatek, to to, co przytrafiło się większości gwiazd filmowych, które miały szczęście. Doświadczył tego, co analitycy określają mianem "udanej kariery".

To naprawdę takie proste. Jeśli chodzi o produktywność, jakość i możliwości, Depp nie uległ jakieś dramatycznej przemianie od czasów pierwszej części Piratów z Karaibów. To statystyczny fakt, teraz czas na podstawowe obliczenia.

Dla porównania wybierzmy okres 1990-2002, sprzed Piratów, zacznijmy od Beksy z 1990, pomijając niektóre role i 21 Jump Street. W tym czasie Depp zagrał w dwudziestu filmach. W tym trzech w reżyserii Tima Burtona; współpracował też z takimi twórcami jak Terry Gilliam, Jim Jarmusch i John Waters; zagrał w trzech udanych thrillerach (Donnie Brasco; Z piekła rodem; Blow); w trzech filmach, w których wcielał się w delikatnego dziwaka (Benny i Joon; Co gryzie Gilberta Grape'a ; Don Juan DeMarco); dwa razy występował jako postać drugoplanowa w prestiżowych obrazach (Czekolada, Zanim zapadnie noc), w trzech tanich thrillerach, które nie wszyscy widzieli lub nie polubili ( Na żywo, Żona Astronauty i nawet, mimo iż reżyserował je Roman Polański, Dziewiąte wrota); były też trzy obskurne i pełne podtekstów seksualnych projekty (Arizona Dream, Człowiek, który płakał i jego debiut reżyserski Odważny).

Po Piratach Depp zagrał w kolejnych dwudziestu filmach (nie wliczam gościnnych występów, zaliczam role w filmach animowanych Rango i Gnijąca panna młoda). Ta tura zawiera pięć filmów Tima Burtona, pięć filmów Gore Verbinskiego plus jedną część Piratów bez niego, filmy takich twórców jak Terry Gilliam, Michael Mann i Robert Rodriguez; jeden film, w którym gra delikatnego dziwaka (Marzyciel), kilka tanich thrillerów (Sekretne okno, Turysta); i kilka mniej obskurnych projektów z podtekstem ( Dziennik zakrapiany rumem, Rozpustnik).
Transcendence to rodzaj hybrydy filmu aspirującego do miana zmuszającego do myślenia sci-fi i słodko-gorzkiego romansu.

Porównując listę sprzed Piratów do tej po Piratach, można wysnuć wniosek, że Depp kręci teraz więcej filmów z Burtonem i Verbinskim (którzy są utalentowanymi, charakterystycznymi reżyserami - współpracowali z Deppem przy jego najlepszych projektach), gra więcej drugoplanowych ról i występuje w większej ilości gównianych thrillerów. No i już nie reżyseruje, co w sumie wydaje się być dobrą rzeczą.
To tylko małe dopasowanie, nie wielkie przestawienie; przejście na konwencjonalną mądrość nie zmieniło go aż tak bardzo. Można się kłócić o to, czy lepszy jest Waters czy Rodriguez, albo czy Co gryzie Gilberta Grape'a jest lepszym filmem niż Marzyciel, ale elektyczność Deppa zdaje się być nienaruszona. Ani po jednej, ani po drugiej stronie Piratów jego kariera nie jest tak ukierunkowana, jak chociażby życie zawodowe Leonarda DiCaprio (pracuje ze świetnymi reżyserami, kiedy tylko może) czy Willa Smitha (zadowola tylu ludzi, ilu może, tak często, jak tylko może). Kariera tak zróżnicowana, jak kariera Deppa, ma swój wzór, jest to wzór pełen dziwnych zmian, ale też i kilku porywających tematów i triumfów.

Sztuczne statystyki i prywatne opinie na temat ilości i jakości pracy Deppa prawdopodobnie nie przekonają tych, którzy umniejszają jego wartość, mimo iż to byłaby idealna okazja do spuszczenia powietrza z hiperboli, która otacza jego drugi akt. W pewnym stopniu kombinacja zmieszania i utraty pamięci, która powoduje anty-Deppowe elaboraty jest zrozumiała (jednak gniew wydaje się być przesadzony), zwłaszcza, gdy weźmie się pod uwagę fakt, że cieszące się mniejszym zainteresowaniem filmy z pierwszego okresu jego kariery otoczone były milczeniem, czasami nawet ledwo unikały porażki. Gdyby Depp zagrał dziś w tak szokującym filmie jak Na żywo, ludzie zapytali by, co on, do cholery, sobie myślał; gdyby włożył całą swoją duszę w reżyserię filmu w stylu Odważnego po Piratach, prawdopodobnie trafiłby on do większego grona odbiorców i otrzymał od wszystkich baty. W latach 90 ludzie reagowali na te filmy wzruszeniem ramion.


Ale dziesięć lat balansowania Deppa między porażkami i sukcesami okazało się być, z perspektywy czasu, niezamierzonym, sprytnym postępkiem. Pozostawał na tyle popularny, by zbudować w widzach szeroką świadomość swojego talentu, ale nie wchodził w mainstream i nie narażał się na astronomiczne oczekiwania. Więc kiedy w 2003, po występie w Piratach z Karaibów, zamienił się w gwiazdę filmową, zbliżył się jeszcze bardziej do swoich starych fanów i zdobył nowych. Przed 2003 rokiem Depp był ceniony i kochany przez kilku. Po Piratach, z ogromnym sukcesem komercyjnym i nominacją do Oscara na koncie, znacznie powiększył tę liczbę.


Z gwiazdą filmową jest jak z zespołem, który w końcu, po siedmiu czy ośmiu płytach, zdobywa multiplatynę. Ale krytycy muzyczni i fani lekceważą późno przybyłych wielbicieli, od razu lub konsekwentnie, kiedy to ci gardzą poprzednimi albumami, w tym przypadku oskarża się samego Deppa, zarzuca się mu tanie sztuczki - przymilanie się na siłę widzom, którzy mają go już dosyć. Oczywiście tą tanią sztuczką ma być Jack Sparrow. Jednak ten zarzut ma niewiele wspólnego z grą Deppa (która potrafi być spokojna i jednocześnie niezwykle ekscentryczna), chodzi bardziej o to, że teraz filmy z jego udziałem trafiają do szerszej publiczności. Nadal jest niekonwencjonalnym aktorem charakterystycznym, jednak teraz pracuje w świetle mocniejszych reflektorów.

Może te reflektory tak oślepiają, ponieważ ciężko jest zidentyfikować jego pracę. Pomijając to, co można powiedzieć o Jeźdźcu znikąd, śmiertelnie poważny Tonto Deppa nie jest specjalnie podobny do Jacka Sparrowa, a obie te postaci są zupełnie inne niż nieprzejrzysty, ale magnetyczny John Dillinger z Wrogów Publicznych - ze wspaniałego, ale niedocenionego filmu, który jest co najmniej tak dobry jak Donnie Brasco, o wiele lepszy niż Blow czy Z piekła rodem, a nazwano go kolejną porażką Deppa. Choć ta porażka nie miała wiele wspólnego z jego grą. Zagrał bystrego, zwyczajnego kolesia w Turyście, mimo iż sam film okazał się dnem, owej roli nie dało się porównać z żadną wcześniejszą i z żadną późniejszą. Domniemane podobieństwo każdego filmu w reżyserii Burtona, w którym gra, prowadzi do pełnej nonsensu generalizacji: Czy Willy Wonka i Szalony Kapelusznik są podobni do wściekłego Sweeney'ego Todda? Czy po prostu jest teraz w modzie piętnować Burtona i Deppa? (Jest jeszcze pełno innych esejów o tym, jak Burton zaniżył swój poziom, wszystkie pisane po to, by wyrazić bezsensowny gniew względem Alicji w Krainie Czarów).

Ale tak to właśnie bywa, jak zostaje się gwiazdą filmową. Dostaje się ciągle takie same role, opisy kariery są tworzone tak, by je wszystkie pomieścić.
Przykładem jest nie dający się określić dziwak Nicolas Cage; Community miało pokazać, że ciężko jest stwierdzić, czy jest on dobrym, czy, złym aktorem (podczas gdy w tym samym odcinku określono aktorstwo Deppa jako 'kiepski rodzaj dobrego'). Bez wątpienia wybory Cage'a są dziwniejsze niż te Deppa, a jego gra, w porównaniu z grą innych aktorów, może się wydawać kiepska. Ale przecież o wiele łatwiej jest mówić o nieistniejących paradoksach, zamiast zagłębić się w jego role.

Oczywiście głupotą jest oczekiwać, że ktoś będzie na tyle rozważny, by skupić się na grze aktora, zamiast na dostępnych memach. Ale krytycy jednak powinni to robić przy swoich analizach. Nie mówię przez to, że trzeba podziwiać każdy ruch Deppa, po prostu uważam, że zasługuje na taką samą swobodę wyboru, co chociażby Robert Downey Jr., który po występie w Iron Manie gra głównie Tony'ego Starka i Sherlocka Holmesa.
Może to ma coś wspólnego z postaciami, które gra Downey; nawet przed wielką sławą stawiał na ludzi drażniących, podczas gdy Depp zdobył wiele serc Edwardem Nożycorękim i Bennym i Joon. Kiedy po latach próbuje grać podobne role, traci tę miłość.
Brak próżności Deppa, jego chęć ukrywania się pod dziwnym makijażem (zwłaszcza teraz, gdy jest mężczyzną w średnim wieku)  są nazywane obsesją na własnym punkcie i strachem przed normalnym wyglądem. Większość opluwających Deppa tekstów głosi: Johnny Depp powinien bardziej martwić się tym, co o nim myślimy, co widzimy w tym jego udawaniu dziwaka.

Ale to, jak teraz widzą Deppa ludzie, mówi tyle samo o nim, co i o nich samych. Jakimś cudem wybory Deppa stały się "drażniące" i pełne tanich sztuczek dopiero wtedy, gdy wszedł na główną scenę Hollywood; to dlatego dzikość w Las Vegas Parano jest plusem, podczas gdy nieco spokojniejsza wersja Huntera S. Thompsona w Dzienniku zakrapianym rumem jest minusem. Aktorzy tacy jak Depp i Cage (i w mniejszym stopniu Downey), którzy łączą ze sobą ekscentryczność aktorów charakterystycznych z magnetyzmem tradycyjnych gwiazd, nie zawsze są doceniani za dziwactwa, które pokazują w wielkich produkcjach - zwłaszcza, gdy owe filmy odnoszą komercyjny sukces. Wygląda na to, że lepiej jest usychać z tęsknoty za czasami, kiedy to ludziom nie przeszkadzała sztuczność Benny'ego i Joon czy marność Dziewiątych wrót, bo nawet tych filmów nie widzieli. Wniosek jest oczywisty, znajomy i nieco anty-filmowy: lubiliśmy cię bardziej, kiedy nie zwracaliśmy na ciebie większej uwagi. 




Od Marion: tłumaczenie tego artykułu było dla mnie sporym wyzwaniem, przez wzgląd na użyte w nim słownictwo i dosyć specyficzną konstrukcję zdań. Jeśli niektóre fragmenty brzmią dziwnie czy niejasno, serdecznie za to przepraszam. Generalnie gdzieś w połowie miałam ochotę odpuścić sobie to tłumaczenie, ale tak bardzo spodobał mi się wydźwięk tego artykułu, że musiałam go przełożyć na język polski, choćby nieco nieudolnie.
Z miejsca przyznaję się, że pominęłam fragment, w którym autor wymieniał filmy z udziałem Cage'a, gdyż nie wnosił on zbyt wiele do tekstu w kontekście kariery Johnny'ego.

1 komentarz:

  1. Świetny artykuł, bardzo przekonywujący i wielkie dzięki za tłumaczenie :D jest super

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga