niedziela, 25 stycznia 2015

Artykuł - Breitbart + Jonny Pasvolsky

Portal Breitbart po fali krytyki, jaka spadła na Mortdecai i samego Johnny'ego,  opublikował artykuł, w którym przekonuje, że Depp nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, a przepowiednie rychłego końca jego kariery są grubo przesadzone:

Pięć rzeczy, które świadczą o tym, że kariera Johnny'ego Deppa nie jest zagrożona


Kiepskie wyniki Mortdecai w box office zapoczątkowały lawinę artykułów typu "Czy kariera Johnny'ego Deppa jest skończona?" Takie myślenie prowokują wcześniejsze porażki Jeźdźca znikąd, Transcendencji i Mrocznych cieni; kariera Deppa poszła z dymem, znalazła się na skrzyżowaniu, leci na łeb, na szyję...

Oto pięć rzeczy, które temu zaprzeczają:


1. Talent
Johnny Depp ma więcej talentu w prawym uchu niż dziewięćdziesiąt procent współczesnych tak zwanych gwiazd razem wziętych. Jedyną przyczyną wpadek Deppa jest fakt, że Johnny Depp to Johnny Depp. To ekscentryk; aktor, który chce się rozwijać i robić coś, czego nigdy wcześniej nie robił.
To wspaniały aktor charakterystyczny z urodą gwiazdy filmowej, który nie poddaje się rutynie. Zawsze próbuje czegoś nowego, zawsze walczy.
Nie licząc Transcendencji, każda jego wpadka polegała na tym, że dopatrywano się w niej kolejnych Piratów, hitu w którym byłby zarówno aktorem charakterystycznym, jak i gwiazdą.
Wybory Deppa były kiepskie, nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości. Ale to nadal ten charyzmatyczny, sympatyczny Johnny Depp, którego kochamy od trzech dekad.
Można przezwyciężyć złe wybory, dokonując lepszych.


2. Depp ma dopiero pięćdziesiąt jeden lat

A wygląda na trzydzieści pięć. Ten człowiek ma jeszcze ćwierć wieku powrotów przed sobą. 


3.  Kapitan Jack Sparrow

Wszyscy piszą o słabnących wynikach w box office Piratów z Karaibów. Ale nie mówią o tym, że ostatnia część zarobiła ponad miliard dolarów na całym świecie.
Czwarta część Piratów znajduje się na czternastym miejscu listy filmów, które zarobiły najwięcej pieniędzy. Ta "słabnąca seria" zarobiła dwieście milionów więcej niż Igrzyska śmierci i sto milionów więcej niż druga część Hobbita, wyprzedza ją jedynie Harry Potter.
Piąta część trafi do kin w dwa tysiące siedemnastym roku.



4. Szalony Kapelusznik

Depp nie gra tylko w jednym dobrze zarabiającym hicie, gra w dwóch.
W dwutysięcznym dziesiątym Alicja w krainie czarów zarobiła ponad miliard dolarów na całym świecie (co daje jej siedemnastą pozycję) i trzysta trzydzieści cztery miliony w Stanach. A ten hit dopiero się rozkręca. Co więcej, to produkt Disneya, a promocyjna machina Disneya nie zalicza wpadek.
Druga część Alicji trafi do kin w przyszłym roku.



5. Whitey Bulger

W Black Mass Depp gra sławnego bostońskiego gangstera Whitey'ego Bulgera. Wspierają go: Benedict Cumberbatch, Sienna Miller, Dakota Johnson, Joel Edgerton i  Kevin Bacon. Reżyserem jest Scott Cooper, człowiek, którego debiut Crazy Heart zapewnił Jeffowi Bridgesowi długo wyczekiwanego Oscara za najlepszą rolę męską.
Black Mass trafi na ekrany kin we wrześniu, a wszyscy dobrze wiemy, jak Akademia uwielbia wielkie powroty.




Jeśli jest aktor, który twierdzi, że nie sprzedałby duszy za takie problemy, kłamie.

Johnny Depp będzie w biznesie tak długo, jak będzie miał na to ochotę.

Raz jeszcze, Depp dokonał ostatnio kilku okropnych wyborów, ale przynajmniej próbuje różnych rzeczy. Za to należy mu się uznanie, i nie ma wątpliwości, co do tego, że jego geniusz znów rozbłyśnie.



Tłumaczenie: Marion


Portal MOVIE NEWS opublikował niedawno wywiad z Jonnym Pasvolskym, który wciela się w Emila w filmie Mortdecai. Aktor opowiedział sporo o współpracy z Johnnym Deppem:


Co było główną przyczyną tego, że zdecydowałeś się zagrać w tym filmie?
Dostałem scenariusz od swojego menadżera ze Stanów, ja byłem wtedy w Australii, przeczytałem go i od razu zakochałem się w Emilu. Od razu wiedziałem, jak powinien mówić i się poruszać. Tak zadziałała na mnie elokwencja Erica Aronsona (scenarzysty) i Kyrila Bonfiglioli, scenariusz był znakomicie napisany. Przeczytałem go dwa razy i zadzwoniłem do menadżera, mówiąc: "Jest świetny", a on odpowiedział: "To dobrze, bo to film, w którym zagra Johnny Depp, możesz przysłać mi taśmę?" Tak zrobiłem. Największą zachętą była dla mnie jakość scenariusza, postać i oczywiście Johnny Depp.


Ten film ma niesamowitą energię, wynika ona ze scenariusza czy powstała na planie?
Na planie bardzo dużo się śmialiśmy, zepsułem wiele ujęć, śmiejąc się z Johnny'ego, albo razem z nim. Kiedy grasz i nagle uświadamiasz sobie, jakie to jest zabawne, zaczynasz wychodzić z roli i nie możesz tego powstrzymać. Musiałem więc przerywać ujęcie i zaczynać wszystko od nowa, Johnny też i kiedy zaczynał grać, zza kamery słychać było głośny chichot, i to był reżyser David Koepp. Jeszcze nigdy nie bawiłem się tak dobrze na planie, scenariusz od pierwszego słowa jest przezabawny i myślę, że świat potrzebuje takiej małej dozy niedorzeczności.


Jakie wrażenie zrobiło na tobie obserwowanie Johnny'ego Deppa zamieniającego się w swoją postać?
Pracowałem z mistrzem, mistrzem aktorstwa i mistrzem komizmu. Szczerze mówiąc, skupiałem się wyłącznie na tym, że jestem na planie. Ciężko się do tego przygotowywałem, czego wcześniej nie robiłem, bo nigdy nie pracowałem z aktorem takiego kalibru, chciałem być świadomy tego, co się dzieje dookoła mnie, bo ten facet jest elektryzujący. To było magiczne doświadczenie, jest pełen życia, proponuje różne rozwiązania i zachęca cię do tego samego. Jako aktor jest niesamowicie hojny. Każdego dnia zachęcał mnie do tego, bym grał tak jak on. Świetnie nam się razem pracowało, była między nami dobra energia i nagraliśmy razem parę dobrych scen. 



Która scena była twoją ulubioną?
Walka na szable z Johnnym, która jest niebezpieczna i absurdalna jednocześnie. W trakcie walki mieliśmy takie świetne momenty, kiedy to musieliśmy przerywać pojedynek, bo akurat ktoś przechodził i zastygaliśmy wtedy w bezruchu jak posągi. To pozwoliło nam na wymianę kilku zabawnych spojrzeń, ta scena to czysta farsa, świetnie się przy niej bawiłem, kręciliśmy ją kilka dni. Szczerze mówiąc, nie chciałem, by się kończyła. Miałem wtedy okazję być sam na sam z Johnnym. To było fenomenalne.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum bloga