środa, 28 stycznia 2015

Forbes (tłumaczenie)

Dlaczego Johnny Depp powinien pójść w ślady McConaughey
 
Autor: Dorothy Pomerantz
27.01.2015

W związku z porażką Mortdecai ten tydzień stał się oficjalnym tygodniem dowalania Johnny'emu Deppowi. Stanowię część tego problemu. W zeszłym tygodniu napisałam artykuł o tym, jak Johnny Depp staje się najbardziej przepłacanym aktorem Ameryki.

Podtrzymuję swoje zdanie. Ogromne wypłaty Deppa wynikają z tego, że zrobił z Piratów z Karaibów wielki hit przy pomocy eyelinera i pijackiego bełkotu. Należą mu się wszystkie pieniądze, jakie zarobili Piraci, ale to nie znaczy, że powinien dostawać dziesięć milionów dolarów za takie filmy jak Mortdecai.

Oczywiście to też nie znaczy, że nie potrzebujemy Johnny'ego Deppa. Osobiście wolę aktora, który nie boi się ryzyka od takiego, który zawsze dokonuje bezpiecznych wyborów. Jasne, dziwny pomysł Deppa, by nałożyć ptaka na głowę (i zagrać Indianina) nie opłacił się twórcom Jeźdźca znikąd, ale przynajmniej próbowali zrobić coś oryginalnego.  Nie ma wątpliwości co do tego, że Mortdecai to wielka porażka - zarówno pod względem recenzji, jak i zarobków. (Produkcja filmu pochłonęła 60 milionów dolarów) Ale podoba mi się to, że Depp chciał zagrać tę dziwaczną postać i że użył swojej pozycji do tego, by taki film w ogóle powstał.

Byłoby naprawdę nudno, gdyby ciągle grał w takich hitach jak Piraci czy Alicja w krainie czarów, gdzie ma pewność, że jego triki się sprawdzą.

Entertainment Weekly stworzył listę pięciu reżyserów, z którymi Depp powinien podjąć współpracę, by naprawić swoją karierę. Na liście znaleźli się Quentin Tarantino, bracia Coen i  Wes Anderson. I tak, jak chciałabym zobaczyć Deppa w następnym filmie Wesa Andersona, nie uważam, by to miało mu pomóc. Aktorzy przychodzą do reżyserów, by poddać się ich wizji. Pomyślcie o Johnie Travolcie w Pulp Fiction czy Leonardo DiCaprio w Django. Obaj chcieli pokazać, że potrafią zrobić coś innego, więc pozwolili, by Tarantino zamienił ich w swoich aktorów. Chcieli i potrafili oddać się reżyserowi, co dało znakomity efekt. 

Ale to kłóci się z wszystkim, co Depp dotychczas robił. Po 21 Jump Street z łatwością mógłby zostać wielką gwiazdą komedii romantycznych. Zamiast tego, podjął współpracę z niezależnym reżyserem Johnem Watersem. Następnie odnalazł wspólny język z Timem Burtonem, z którym pracował siedem razy. Burton pozwolił Deppowi uwolnić swoje dziwactwa w takich filmach jak Edward Nożycoręki i Ed Wood. Nie licząc Mrocznych cieni, są parą idealną.

Uważam, że zamiast zwracać się do konkretnych reżyserów, Depp powinien robić swoje, ale w mniejszych filmach, za mniejsze pieniądze. Powinien zrobić to, co McConaughey. Usunąć się na jakiś czas w cień. Zrobić kilka świetnych, niezależnych filmów z mało znanymi reżyserami, gdzie mógłby stworzyć coś naprawdę oryginalnego, może zagrać w miniserialu, a potem wrócić do robienia blockbusterów.

Oczywiście zawsze istnieje szansa, że Depp wróci do formy bez stosowania się do porad blogerów. Tego września do kin trafi film, w którym zagrał sławnego przestępce Whitey'ego Bulgera, Black Mass. Projekt The Warner Bros wyreżyserował  Scott Cooper, którego najbardziej znanym obrazem jest Zrodzony w ogniu z Christianem Balem i Woodym Harrelsonem. Bulger to duża postać, a Depp nie jest aktorem, którego zwykle obsadza się w rolach przestępców. Ale jeśli okaże się, że ową rolą powali wszystkich na kolana, będziemy rozmawiać o jego szansach na zdobycie Oscara, zamiast o implozji jego kariery.

5 komentarzy:

  1. Depp robi co chce, gra w filmach jakich chce, i gra tam, gdzie mu więcej zapłacą, kto by tak nie robił? Ja bym tak robił gdybym był nim. I tak samo jak on nigdy nie przeczytałbym, ani recenzji ani słów na swój temat, bo dobrze bym wiedział, że wszyscy mają mnie za dupka. Poza tym kto to napisał, jakiś jeden mądry w Ameryce, że Depp stracił formę i wszyscy poszli w te ślady pieprząc, głupoty, że "Mortdecai" się nie udał, bo za mało kasy zarobił.. o Jezus.. będę nad tym ubolewał do śmierci.. Mnie sie Mortdecai bardzo podobał, a ten kto krytykuje ten film, to nie obchodzi mnie jego zdanie, nie no ale przecież wszyscy kochają patrzeć na Benedicta C. który jest dziwny... i pewnie zajebiście zagrałby w roli Mortdecai.. no jasne.. bo tylko kasowy bezczelny Sherlock i inny przerysowany aktor, jak ten wymieniony tu w poście byliby pewnie zajebiści.. Tak. Tak.
    Najlepiej przykleić Depp'owi plakietkę, że czas na emeryturę, bo do niczego się nie nadaje, bo film zarobił mało kasy, bo bezrobocie jest i ludzi nie stać na kino, bo połowa liczy na internet z filmem, a inna na Dvd, ale tu tylko patrzy się na kino. Och nie zarobili nawet 5 milionów.. uch straszne.. No widać filmowcy nie walili czołami o ścianę, że 60 milionów dolarów poszło na ten film i nikt zawału do tej pory z tego faktu nie dostał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedyne z czym mogę się zgodzić tu to, że rzeczywiście nie zarobienie określonej ilości pieniędzy nie świadczy o klęsce filmu. Ale moim zdaniem szanujący się aktor, artysta jakim jest…albo był Johnny nie powinien sobie odpuszczać dlatego, że ma już w cholere kasy i może sobie żyć na prywatnej wyspie. Bo fanów kina główno obchodzi, że już nie musi grać. Moim zdaniem jeśli ktoś chce grać w słabych filmach, bo ma już zbyt dużo kasy to równie dobrze mógłby nie grać i kinematografia by przynajmniej nie ucierpiała. Nie mówię tutaj o Johnnym tylko generalnie.

      Usuń
  2. Nie rozumiem.... Gdziekolwiek Johnny by nie zagra, filmy wychodzą świetne... Przecież fakt, że Mortdecai nie wypalił nie jest winą Deppa! Johnny zagrał genialnie i wspaniale wczuł się w postać i uważam, że niewiele osób potrafiło by tego dokonać... Jeżdżą po Johnnym dlatego, że zagral w filmie, który nie wypalił?? Może to ci krytycy powinni grać w filmach skoro mogliby to zrobić lepiej?? Według mnie Johnny zagrał po mistrzowsku, a to, że ogółem film nie spełnił oczekiwań nie jest jego winą... Jego zadaniem było dobrze odegrać rolę a nie wypromować ten film, żeby zarobił miliardy... Zadanie wykonał i za to należą mu się brawa i to dużo! Johnny! Jesteś zajebisty! :***

    OdpowiedzUsuń
  3. A teraz ja się może wypowiem…mówię to jako fanka Johnny'ego, nowego Matthew, Wesa Andersona, Quentina Tarantino, braci Coen, Jima Jarmuscha, Roberta De Niro i wielu innych, ale myślę, że tylko tyle postaci przyda się do tego komentarza.
    Mortdecai moim zdaniem to najlepszy film z Deppem od czasów…Dziennika Zakrapianego Rumem - moim zdaniem. Ale nie o tym mam się tutaj rozpowiadać. Osoby z grupy Depphead na FB widziały w poście co sądze o tym filmie.

    Ok…przechodzę do sedna. Po pierwsze no jasne rozumiem, że skoro ktoś bierze min 10 mln za każdy film to może nie musi jakoś strasznie pracować i może lecieć na wysoko budżetowych, aczkolwiek z lekka tandetnych produkcjach. I tutaj Depp różni się od Matthew. Bo Matthew na pewno nie zarabiał AŻ tyle na komedyjkach romantycznych. Co nie zmienia faktu, że jakby poszedł za tropem pieniędzy na pewno nie ujrzałabym go w najlepszy serialu ostatnich lat - Detektyw i wielu innych wspaniałych rolach. Niestety padłam ofiarą przeczytania wywiadu z panem McConaguhey i dowiedziałam się powodu dlaczego zaczął grać w… - nazywajmy rzeczy po imieniu - ambitnych filmach. Odpowiedź, której udzieli bo tego potrzebował, aby uporządkować sobie życie. Żeby zamiast wyżywać się na ludziach dookoła mógł się wyżywać na planie filmowym. Mnie trochę zawiódł takim wyjaśnieniem. Aczkolwiek i tak jest lepsze niż chodzenie za tropem pieniędzy na co niestety jak wszystko wskazuje zwraca uwagę Johnny. I zastanawiam się czy nie jestem przypadkiem fanką starego Deppa, który grał w filmach Jima Jarmuscha i grał oczami, głębią duszy, a nie zabawnymi minkami i dziwacznym sposobem chodzenia? Sprawdzając chyba imię bohatera Ewana na filmwebie rzuciło mi się w oczy coś takiego "Depp po raz setny jako Jack Sparrow…chyba podziękuje" i smutno mi się zrobiło wobec mojego kochania JD, że się z tym zgadzam. Jack? Był cudowną postacią. Ale nie dość, że zapowiada się jeszcze wiele filmów o Piratach to jeszcze może prócz Transcendecji od czasów ostatniej części Johnny nie zgrał nikogo innego tylko kolejne wcielenia Jacka. Nie wiem dlaczego, ale powoli zaczyna to przypominac sytuację z Robertem De Niro. Żeby skończyć z jednym wizerunkiem - zagrał gangstera. Żeby skończyć z wizerunkiem gangstera - zaczął grać w wielu słabszych filmach. I dlatego serce mi żal ściska gdy zobaczyłam go obok Adam Sandlera w "Poznaj mojego ojca". I się zastnawiam czy z Deppem nie będzie tak samo. Chciał skończyć z wzierunkiem lowelasa w 21 Jump Street i zagrał dziwaka, co zawiodło go do Piratów i teraz na etapie Piratów się zatrzymał. I muszę powiedzieć, że mimo tego iż pragnęłabym zobaczyć go u Wesa to chyba lepiej dla jego wizerunku zakończyło by się granie u Taratntino. Bracia Coen może mogliby coś pomóc o ile zrobiliby film w stylu "Inside Llewyln Davis", a nie chociażby powtarzali gadkę z Clooneyem robiąc z niego w każdym swoim filmie idote. Otóż moim zdaniem Depp nie musi osuwać się w cień, a po prostu nie grać w komediach i zagrać w czymś artystycznym. Przyjaźni się z Jimem, może ten go obsadzi w jakimś filmie gdzie znów będzie mógł pokazać jak to gra oczami i duszą i nie musi wcale nic mówić, aby grać wspaniale - patrz Truposz. A może Johnny też chce skończyć z wizerunkiem grania w kinie europejskim, nie mainstreamowym. To teraz widzę dla nie ratunek tylko u Martina Scorssese i Quentina Tarantino.

    Wiem…wiele razy zbaczałam z tematu, ale…no cóż…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z tą wypowiedzią w stu procentach. Brakuje mi w ostatnim czasie nieco ambitniejszych projektów w filmografii Johnny'ego (pokładam ogromne nadzieje w Black Mass, bo Depp świetnie sprawdza się w filmach biograficznych). Jeśli mam być szczera, wolę go oglądać w ambitnych produkcjach w stylu Rozpustnika, niż w kasowych blockbusterach. Widać, że dobrze się przy nich bawi, ale brakuje tam głębi, tej gry oczami i duszą, o której wspomniałaś.
      A co do Roberta De Niro, też jestem zawiedziona tym, jak bardzo zaniżył loty - oglądanie jego nazwiska przy Efronie to jakby cios w twarz. Również obawiam się tego, że podobny los spotka Johnny'ego - skończy w głupawych komediach romantycznych, marnując swój nieprzeciętny talent.

      Usuń

Archiwum bloga