Proszę, nie nazywajcie występu Johnny'ego Deppa w Black Mass "powrotem do prawdziwego aktorstwa"
Forbes
Scott Mendelson
7.09.2015
Pojawiły się już pierwsze recenzje Black Mass, prosto z festiwalu filmowego w Wenecji. W gangsterskiej sadze Depp gra bostońskiego gangstera Whitey'ego Bulgera, partnerują mu Benedict Cumberbatch, Kevin Bacon, Joel Edgerton i Dakota Johnson. Film trafi do kin osiemnastego września i nieoficjalnie jest pewnym kandydatem do Oscara. Zarówno oficjalne recenzje, jak i wypowiedzi blogerów, łączy jedna rzecz - stwierdzenie, że ten film to powrót Johnny'ego Deppa i że w końcu gra.
Jestem pewien, że Johnny Depp wypadł dobrze w tym filmie i możliwym jest, że będzie to solidny hit. Ale nie wiemy, czy to powrót, dopóki film nie trafi do kin. Ośmielę się stwierdzić, że kinowe porażki Johnny'ego Deppa nie były związane z jego grą. Zakładam, że Black Mass jest dobre, a on jest tam doskonały, ale Johnny Depp grał w każdym swoim filmie, bez względu na to, czy rezultat jego pracy nam się podobał, czy nie.
Po pierwsze, ten film będzie powrotem Johnny'ego Deppa, jeśli okaże się hitem. Jesień zwykle przynosi jakiś solidny thriller od Warner Bros., jak chociażby Miasto złodziei w reżyserii Bena Afflecka z dwa tysiące dziesiątego roku czy Infiltracja Martina Scorsese z dwa tysiące szóstego, co jest dobrą zachętą. Filmowe osiągnięcia Johnny'ego Deppa, poza Piratami i filmami Tima Burtona, były dosyć niestabilne. Przed dwa tysiące trzecim rokiem nazywano go trucizną box-office i od tamtej pory wcale wiele się nie zmieniło. Jedynym wyjątkiem był film Michaela Manna z dwa tysiące dziewiątego roku Wrogowie publiczni.
Drogi (stumilionowy budżet) gangsterski dramat, w którym Depp wystąpił u boku Christiana Bale'a już w dnu premiery zarobił dwadzieścia pięć milionów dolarów (najlepszy wynik filmu z jego udziałem, którego reżyserem nie był Tim Burton, Gore Verbinski czy Rob Marshall), a ostatecznie dwieście czternaście milionów. Black Mass może być jesiennym hitem, ale nie ma żadnej gwarancji, że gangsterska saga warta sześćdziesiąt trzy miliony dolarów zarobi więcej niż Mortdecai, Transcendencja, albo (patrząc realistycznie) Sweeney Todd czy Turysta.
Czy wierzę w to, że ów film okaże się porażką? Absolutnie nie, chodzi jednak o to, że Johnny Depp jest prawdziwą gwiazdą jedynie w specyficznych okolicznościach, więc lepiej jest poczekać i zobaczyć, co z tego będzie. Jestem pewien, że to dobry film i napiszę recenzję za tydzień czy dwa, kiedy już go obejrzę. Ale nie można mówić o powrocie, jeśli film nie został jeszcze zaprezentowany widzom.
Teraz przejdźmy do tego "prawdziwego aktorstwa". Musimy przyznać, że w ostatnich latach Depp grał śmieszne postaci w głupich kapeluszach, ale to nie znaczy, że nie były to występy oddanego rzemiosłu aktora w projektach, które sam wybrał. W Mortdecai był tak samo zaangażowany jak w Dziennik zakrapiany rumem. Może i był odrobinę monotonny w Transcendencji (zwłaszcza wtedy, gdy zamienił się w gadający komputer), ale sam twierdził, że ta postać to "zwyczajny facet", a przecież wszyscy tak bardzo pragnęliśmy tego, by w końcu takowego zagrał. Szkoda, że ten film okazał się niewypałem. I wszyscy, którzy myślą, że jego rola Tonto w niedocenionym Jeźdźcu znikąd to zaledwie imitacja Jacka Sparrowa z Piratów z Karaibów, albo oszukują samych siebie, albo powinni obejrzeć oba te filmy jeden po drugim.
Tak samo rzecz się ma z Szalonym Kapelusznikiem z Alicji w Krainie Czarów Tima Burtona, albo z jego rolą Willy'ego Wonki w Charliem i Fabryce Czekolady. Chcecie ponarzekać na fakt, że już dawno nie widzieliście dobrego filmu z Johnnym Deppem, proszę bardzo. Ale nie mówcie, że się nie starał i że nie okazywał prawdziwego zaangażowania w to, by stworzyć unikatową postać, tylko dlatego, że nie podobał wam się film. I nawet nie próbujcie dzielić jego skrzętnie budowanych ról na kategorie "nie starał się", "prawdziwe aktorstwo".
Rola Johnny'ego Deppa w Black Mass, nieważne czy dobra, czy zła i czy to dobry, czy zły film, jest postrzegana jako lepsza, bo gra przerażającego gangstera, a ludzie zwykle postrzegają niektóre filmy (przerażające dramaty dla dorosłych o złych ludziach, którzy krzywdzą innych) jako coś lepszego niż inne gatunki. Nie zakładajmy z góry, że rola Steve'a Carella w filmie Aleksander - okropny, straszny, niezbyt dobry, bardzo zły dzień jest automatycznie gorsza od tej w filmie Foxcatcher, tylko dlatego, że jeden z tych filmów to rodzinna komedia, a drugi to ponury dramat. Matthew McConaughey w filmie Jak stracić chłopaka w dziesięć dni używa tej samej charyzmy i technik aktorskich, co w Zabójczym Joe czy Witaj w klubie, wystarczy zmienić gatunek, by uzyskać inny efekt.
Charakteryzacja i praca, jaką Depp wkłada w postać pana Bulgera, niczym nie różni się od wysiłku włożonego w postać Jacka Sparrowa czy Mortdecaia. Zagrał świetnie porywczego i przerażającego gangstera w Black Mass, i tak samo świetnie zagrał zniewieściałego błazna w Mortdecai. Fakt, iż Black Mass jest lepszym filmem niż Mortdecai, nie oznacza, że tam nie pokazał prawdziwego aktorstwa. Nie chodzi o to, że Black Mass jest lepszym filmem niż Mroczne cienie, albo, że Whitey Bulger robi lepsze wrażenie niż Willy Wonka, a o to, że dziwacznie kreskówkowe postaci nie są prawdziwym aktorstwem, a rola pozbawionego serca gangstera już tak.
Gra Johnny'ego Deppa w Alicji w Krainie Czarów była tak samo prawdziwa, jak jego występ w Blow. W Mortdecai wykonał taką samą aktorską pracę jak w Rozpustniku czy Don Juanie de Marco. Może wam się nie podobać jej rezultat, ale to nie oznacza, że Depp olał sprawę. "Śmieszne kapelusze", których Depp używa w Alicji w Krainie Czarów odrobinę różnią się od "śmiesznych kapeluszy", których użył w Black Mass. Po prostu na ten pierwszy film patrzymy zupełnie inaczej niż na drugi. Jeśli chcecie, by Depp robił więcej filmów w stylu Black Mass, a mniej w klimacie Piratów z Karaibów, świetnie, tu się z wami zgadzam. Ale nie mówcie, że w jednym filmie stara się bardziej, a w drugim mniej.
Dopiero dwudziestego września dowiemy się, czy Black Mass będzie powrotem aktora do box-office. Bez względu na to, czy to świetnie zagrana postać, nie jest ona "powrotem do aktorstwa" czy do bycia "poważnym aktorem". Johnny Depp to aktor, który gra w każdym swoim filmie. Może i w Sweeney Toddzie wypada lepiej niż w Na nieznanych wodach, ale nakład pracy jest dokładnie taki sam. Black Mass może być świetnym filmem, a rola Deppa może być równie znakomita, ale nie okazujcie mu braku szacunku twierdzeniem, że przez kilka ostatnich lat w ogóle nie grał.
Tłumaczenie: Marion
To cała prawda! Ludzie oceniają grę Johnnego jako słabą bo po prostu nie wiedzą jak to ciężko jest stworzyć postać praktycznie od zera... 😞
OdpowiedzUsuńMoże to być kwestia braku obiektywizmu - jeśli ludziom nie podoba się film jako całość, za nic w świecie nie spojrzą na każdy aspekt z osobna i nie docenią nawet tego, co było na dobrym poziomie.
UsuńCzęsto mam tak, że nie podoba mi się jakiś film, ale doceniam dobrą muzykę, czy przyzwoitą grę aktorską. Myślę, że wszystko ma swoje plusy i minusy i warto dostrzegać obie te strony, zamiast ślepo coś wychwalać, albo bezmyślnie krytykować.