środa, 11 listopada 2015

AFI FEST 2015 (tłumaczenie) #2

Dodatkowe fragmenty rozmowy z zeszłej niedzieli:

Dlaczego Johnny Depp chciał pracować ze Scottem Cooperem

Johnny Depp: Byłem bardzo podekscytowany poznaniem Scotta, cieszyłem się z tego, że będę mógł zadać mu kilka pytań, bo naprawdę uważam, że film Szalone serce był bardzo odważnym projektem, odwagą wykazał się nie tylko Scott, ale też i Jeff Bridges. Jeff pozwolił nam zobaczyć w swoim aktorstwie i zachowaniu coś czystego. Zadałem Scottowi tysiąc pytań. Potem zaczęliśmy rozmawiać o innych rzeczach. 



Scena z molestowaniem twarzy w Black Mass

Scott Cooper: W scenariuszu nie było nic o tym, że Johnny ma molestować jej twarz, napisane było tylko, że ona [postać grana przez Julianne Nicholson] otwiera drzwi, a w nich stoi James Whitey Bulger. Jako że John pojawiał się na planie wcześniej niż inni aktorzy, nie widzieli oni Johnny'ego Deppa tylko Whitey'ego Bulgera. Wiedziała, że kiedy otworzy drzwi, zobaczy Jimmy'ego Bulgera, ale nie wiedziała, że pojawi się ten osłabiający element. Tę konkretną scenę kręciłem tylko pod dwoma kątami: z jej perspektywy i z perspektywy Johnny'ego. Najpierw nakręciliśmy ją, żeby doświadczyła tego samego, co czuła Marianne, była tak wytrącona z równowagi, że większość sceny to tak naprawdę jedno ujęcie. Po tym jak zawołałem "cięcie", potrzebowała kilku minut na to, by do siebie dojść. 
Johnny Depp: Fakt, iż Scott nie zdecydował się na cięcie, zanim nie powiedziałem czegoś w stylu: "John jest szczęściarzem", jest przejawem zaufania, to odważny reżyser, użył tej sceny w filmie. Są momenty, kiedy kibicujesz aktorowi, ja kibicowałem Nicholson. 
Cooper: Chodzi tak naprawdę o psychologiczną agresję Jimmy'ego Bulgera, jak na przykład w scenie, w której je kolację i pyta oficera FBI o sekretny przepis, nie używa przy tym przemocy, ta cała agresja ma podłoże psychologiczne. Widzimy, że jest zimny, wyrachowany, charyzmatyczny, ale zabójczy, może cię załatwić w dwie sekundy. 



Depp prezentem dla innych aktorów

Cooper: Johnny to naprawdę hojny aktor, jeśli chodzi o podpowiadanie zza kamery. Jeff Bridges czy Robert Duvall, dwaj aktorzy, z którymi pracowałem, zawsze starają się pomóc innym aktorom, co jest naprawdę rzadkością, czasami aktorzy takiej rangi jak Johnny nie chcą pomagać swoim kolegom z planu. 
Depp: Kto tak robi? [śmieje się]



Obserwowanie Scotta Coopera przy pracy

Depp: Tworzy niesamowite scenariusze, kręci ogromne sceny pokroju tej w barze, kiedy wchodzi Włoch, za pomocą jednego ujęcia. To była najodważniejsza rzecz, jakiej doświadczyłem na planie, bo normalnie ludzie czuliby potrzebę zrobienia mnóstwa dubli, by osiągnąć mistrzowski efekt - on nie patrzył na to w ten sposób, a ja myślałem sobie, "O rany, to trzeci film w dorobku tego gościa." Wydaje się to niemożliwe, ale jest świetny i cały czas podchodzi do filmu emocjonalnie. Byłem pod wrażeniem. 



Granie prawdziwej osoby vs. granie postaci fikcyjnej

Depp: Granie Bulgera, George'a Junga z Blow czy Joe Pistone'a z Donniego Brasco to zupełnie inny proces. Spoczywa na mnie ogromna odpowiedzialność, bez względu na to, kim była i co robiła grana przeze mnie postać. Moim obowiązkiem jest oddanie jak najwierniej jej charakteru i osobowości. Kiedy gram takie postaci jak kapitan Jack Sparrow czy Willy Wonka, czy... nie wiem, o wielu już zapomniałem... ale grając tych ludzi, odpowiadam jedynie przed autorem pomysłu i muszę być wierny założeniom fabuły. Zobowiązuję się przed filmowcami do tego, że dostarczę im dobrą rolę, ale chodzi tu głównie o czystą wyobraźnie. 



Obsada Black Mass

Cooper: Kiedy powierzasz główną rolę Johnny'emu, otrzymujesz swobodę wyboru naprawdę świetnych aktorów. Byłem ze swoją żoną, oglądaliśmy Mistrza Paula Andersona i powiedziałem: “Wow, Phil Hoffman i Joaquin odwalają kawał dobrej roboty, ale kto gra syna Phila Hoffmana?" W domu odkryłem, że to Jesse Plemons. Nigdy nie oglądałem Friday Night Lights, nigdy nie widziałem Breaking Bad. Powiedziałem  Francine [Maisler, kierowniczce obsady], że chce mieć tego dzieciaka w swoim filmie, chcę go widzieć w tej roli. Peter Sarsgaard, jego żona Maggie [Gyllenhaal] grała w Szalonym sercu, zawsze chciałem pracować z Peterem. Kevin Bacon... kiedy tylko pojawia się na ekranie, od razu czujemy z nim więź, można mu ufać, kiedy gra szefa FBI. Potem pojawił się Joel Edgerton, który mieszka w Australii, siedzi w tym biznesie od piętnastu lat, zawsze gra świetne i specyficzne role, przykłada wagę do szczegółów. Kiedy masz w obsadzie Johnny'ego, możesz zatrudnić też Joela, z którym każdy człowiek się identyfikuje i który jest niesamowitym aktorem. Nigdy nie wiedziałem gry Dakoty Johnson, to Francine mi ją poleciła. Nie lubię przesłuchiwać aktorów, bo jako były aktor wiem, że to marnowanie kreatywności. Mają tam okropne światło i nawet cię nie słuchają. To okropna forma zatrudnia ludzi do filmu, więc zwykle spędzam czas z aktorami i spędziłem trochę czasu z Dakotą. Powiedziałem, "Wow, jest tak wrażliwa, że na pewno uda jej się wydobyć delikatną stronę Jimmy'ego Bulgera." A potem pojawił się Rory Cochrane, które jest w tym biznesie od zawsze i wszyscy oni stworzyli autentyczny świat. 



Przesłuchania

Depp: Zawsze byłem w tym okropny. Wypadałem okropnie, bo, nie wiem, byłem młodym idiotą. Zdałem sobie sprawę z tego, że proces przesłuchiwania ma niewiele wspólnego z grą, nie tworzy się wtedy żadna więź, więc pomyślałem sobie, że to, ujmując to delikatnie, pieprzenie. Bycie na castingu to przebywanie w bardzo niekomfortowym miejscu, tylko dlatego, że musisz tam być. Nigdy nie byłem w tym dobry, na wielu przesłuchaniach osiągałem coraz wyższe poziomy błazenady, co wcale nie jest takie proste. Nigdy nie byłem w tym dobry i wiem, że jest mnóstwo świetnych aktorów, którzy też mają z tym ogromny problem. Na casting do 21 Jump Street zgłosiłem się  w ostatniej chwili. Przechodziłem wtedy jedną z najgorszych gryp w całym swoim życiu. Musiałem jednak pójść na casting, na zdjęcia testowe. Nakręciłem je, to było zaraz po Plutonie, nie chciałem grać w serialu, ale byłem spłukany i chory. Trochę pogadałem, podpisałem papierek, nakręciłem testowe zdjęcia, a na drugi dzień leciałem do Vancouver. Więc można powiedzieć, że to był mój najlepszy casting [śmieje się]. 



Ostatnie przesłuchanie Deppa

Depp: To było upokarzające... miało to miejsce wiele lat temu, byłem wielkim fanem braci Coen, zaproponowano mi udział w castingu, poszedłem, nie pamiętam, co tam zrobiłem, ale przypominam sobie ciszę, która nastąpiła, gdy skończyłem to, co robiłem. Było nas troje, myślałem sobie wtedy: "Jak wyjść z tego pieprzonego pokoju?" A oni myśleli "Jak się go pozbyć z tego pieprzonego pokoju?" Kiedy się odezwali, brzmiało to mniej więcej tak "w porządku... tak... super... OK... dobrze... tak... w porządku", a ja odparłem, "w porządku, w takim razie dziękuję.
Moderator: Jeszcze wrócą, musicie razem pracować, myślę, że to będzie świetna współpraca. 
Depp: Nie, jeśli pamiętają to przesłuchanie [śmieje się]. 



Czy Johnny Depp pozostaje w trybie swojej postaci, nawet gdy kamery są wyłączone?

Depp: Nie. Każdy ma swój własny proces i każdy jest dobry, jeśli przynosi odpowiednie rezultaty. Pochwalam to. Nie wyobrażam sobie tego, bym mógł usiąść przy stole, grając Henryka VIII i udawać, że Doritos nie istnieją [śmieje się]. Jest wiele świetnych książek, porad Stanislavskiego czy Strasberga. Można przeczytać sporo wspaniałych prac, są jak religia, ale metody w nich opisane nie są moją mocną stroną. Jak dla mnie, kiedy zbudujesz już solidne fundamenty swojej postaci, możesz zrobić wszystko, co będzie pasowało do kontekstu filmu i jej osobowości. Wkładam w postać tyle, ile mogę i to wystarczy. Nie widzę sensu w narzucaniu postaci swoim dzieciom. 



Co Bulger mógłby pomyśleć o tym filmie?

Cooper: Cóż, Jimmy Bulger twierdzi, że książka, na której bazuje Black Mass, to fikcja. Ciężko było ustalić prawdę, kiedy zacząłem pracować nad tym projektem, przeprowadziłem mnóstwo badań. Pracowałem z bostońskim odziałem FBI, z człowiekiem, który aresztował Bulgera, pracowałem z oskarżycielem - każdy z nich opowiedział mi inną historię. Ciężko było znaleźć prawdę, ale koniec końców, nie robimy dokumentu tylko narracje. Myślę, że ludzie nie przychodzą na takie filmy po to, by zobaczyć fakty, chcą emocjonalnej prawdy, serca i emocji. To właśnie oferujemy. Myślę, że ktoś kiedyś zadzwoni do celi Jima Bulgera i obejrzy on ten film. Widział go jego adwokat, ten, którego widziałem na planie. Premiera filmu odbyła się w Bostonie i on tam był, powiedział mi, że bardzo docenia ten obraz. Tak samo zareagowali mieszkańcy Bostonu, którzy to przeżyli i których rany jeszcze się nie zabliźniły. I Deborah Hussey, postać, w którą wciela się Juno Temple, jej brat był na premierze i przedstawił się. Odparłem "Wybacz... kręciliśmy film, mam nadzieję, że nie masz z tym problemu, że odbierzesz to na spokojnie." A on powiedział: "Tak, jest świetny, tak właśnie wyglądał nasz świat."





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum bloga