sobota, 5 września 2015

Recenzja Black Mass + Terry Gilliam

The Hollywood Reporter


Wynik:
Depp błyszczy w solidnym gangsterskim filmie biograficznym 

Miejsce premiery:
Festiwal filmowy w Wenecji 

Data kinowej premiery:
Osiemnasty września 

Obsada:
Johnny Depp, Joel Edgerton, Benedict Cumberbatch, Dakota Johnson, Kevin Bacon
Reżyser:
Scott Cooper

Johnny Depp gra legendarnego bossa Whitey'ego Bulgera w opowieści o bostońskich gangsterach w reżyserii Scotta Coopera, partnerują mu Benedict Cumberbatch, Joel Edgerton i Dakota Johnson.

Po zbyt dużej ilości karaibskich wakacji Johnny Depp nareszcie wraca do poważnego grania w Black Mass, pierwszoligowym gangsterskim filmie wypełnionym morderstwami, pobiciami, zdradami i zemstą, za tym wszystkim stoi sekretna umowa zawarta pomiędzy przestępcą i FBI. Nawet jeśli dzieło Scotta Coopera ma w sobie coś znajomego, czerpał on od tych najlepszych, i to z doborową obsadą. Szykuje się spory zysk. 

Fani Deppa, którzy są przy nim od wielu lat i powoli tracili nadzieję na to, że ten w końcu zrobi coś interesującego, docenią jego głęboką przemianę w legendarnego gangstera Jamesa "Whitey'ego" Bulgera, który uciekał przed wymiarem sprawiedliwości przez szesnaście lat. Przez dwanaście znajdował się na drugim miejscu - tuż za Osamą Bin Ladenem - na liście najbardziej poszukiwanych przestępców. 

Czyny, które nadały mu taki status, stanowią świetną bazę dla melodramatu, takiego, który upiększy przestępcze życie Bulgera. Bulger do dnia dzisiejszego zaprzecza, jakoby był wtyczką federalnych, co dla gangsterów jest najgorszą zbrodnią, dla niego był to sojusz, który miał  pomóc w pozbyciu się z Bostonu włoskiej mafii. 

Pod wspaniale wykonaną charakteryzacją - przerzedzonymi, utlenionymi i zaczesanymi do tyłu włosami, niebieskimi oczami, zepsutymi zębami - można wyczuć Deppa. Może i wygląda lepiej niż prawdziwy Bulger, ale różnica nie jest zbyt duża. Daleko mu do bycia najwyższym mężczyzną w pokoju, ale jest twardy i ma doskonały zmysł, jeśli chodzi o zdrajców. Wychował się w slumsach na południu Bostonu i większość swoich kumpli znał z jeszcze z piaskownicy. 

Podobnie jak w przypadku filmu Obywatel Kane, scenariusz autorstwa Marka Mallouka i Jeza Butterwortha oparty jest na zeznaniach członków gangu Bulgera, złożonych po zniknięciu i  aresztowaniu ich szefa. Ich komentarze są odkrywcze i spójne. Ich szef był zbirem nad zbirami, najgroźniejszym człowiekiem w Bostonie, człowiekiem, który w końcu, w wieku osiemdziesięciu lat, został skazany na podwójne dożywocie za morderstwa (dziewiętnaście), wymuszenia, nielegalną działalność przestępczą, handel narkotykami i pranie brudnych pieniędzy. 

Początkowe sceny w staranny sposób pokazują twardość Bulgera i jego podwładnych w barach i samochodach na południu. W północnym Bostonie trwa eskalacja konfliktu z rodziną  Angiulo, gang Bulgera nie jest jedyną organizacją, która chce pozbyć się Włochów: FBI nic na nich nie ma, więc szef biura John Morris (David Harbour) i agent, który znał Bulgera od dzieciństwa, John Connolly (Joel Edgerton) nakłaniają go do współpracy.

Efekt był genialny, szczególnie dla Bulgera, który nie tylko miał cały Boston dla siebie, ale i skorzystał przywilejów nadanych mu przez federalnych; odtąd mógł bezkarnie wymuszać i zabijać kogo tylko chciał. Najbardziej ślepym na wyczyny Bulgera był jego brat Billy (Benedict Cumberbatch), najbardziej wpływowy senator w Massachusetts. 

Jedyną rzeczą, nad którą Bulger nie miał kontroli, była śmierć jego sześcioletniego syna. Załamał się i pokłócił z żoną (Dakota Johnson), potem już nigdy więcej jej nie zobaczył; wcale nie chcemy wiedzieć, co się z nią stało. 

Zabijanie trwa w najlepsze, czasami Bulger wykonywał robotę sam, czasami zlecał ją swoim napakowanym zbirom; wśród nich znajdowali się Rory Cochrane, W. Earl Brown, Jesse Plemons i Scott Anderson. Cooper, który wcześniej wyreżyserował Szalone serce i Zrodzonego w ogniu, zadbał o realizm, nie bawił się w szybkie ujęcia i inne żałosne formy oddania ruchu. 

Przy dramatycznych sekwencjach Cooper inspirował się Ojcem Chrzestnym, zaczynał od dokładnie skomponowanego szerokiego obrazu, a następnie wprowadził wąskie, trwające dosyć długo zbliżenia, dzięki czemu aktorzy wyglądali naprawdę dobrze. 


Artyści odpłacili się mu solidną, miejscami pasjonującą pracą - mówili z wszystkimi używanymi w Bostonie akcentami. Edgerton jako przyjaciel z dzieciństwa Bulgera, który ostatecznie nawiązał z nim współpracę, jest wybitny, maluje dynamiczny obraz ambitnego kanciarza, który myśli, że może się ze wszystkiego wyłgać, ale którego obawy są widoczne jak pęknięcia na tafli lodu.  Peter Sarsgaard ma kilka zapadających w pamięć momentów jako biznesmen zajmujący się narkotykami, który na swoje nieszczęście staje się wrogiem Bulgera; Harbour, Adam Scott i Kevin Bacon idealnie ukazują frustrację, jaka narasta w agentach FBI; Corey Stoll wypada solidnie jako prokurator federalny, który za wszelką cenę chce przyskrzynić Bulgera, podczas gdy Cumberbatch idzie w drugą stronę, elegancko prezentując dystyngowanego brata, który uciekł ze slumsów, doczekał się dziewięciorga dzieci, pracował jako przewodniczący Senatu Massachusetts, a potem jako rektor Uniwersytetu Massachusetts.

Mówiąc pokrótce, wszyscy zaoferowali Deppowi solidne wsparcie, ale to on wiedzie tam prym, nikomu nie ustępuje pierwszeństwa, znika tylko na chwilę w drugiej połowie filmu. Jest tak charyzmatyczny, jak tylko może być, całkowicie przekonywujący i przerażający w scenach, w których bawi się ze swoimi przyjaciółmi i wrogami, każe im zgadywać, ukrywa swoje prawdziwe intencje i wymierza kary w zastraszającym tempie. Depp ma instynkt obserwacyjny, chowa w sobie różne rzeczy, a potem wypuszcza je na światło dzienne, kiedy nadchodzi właściwy moment, w tej roli opłaciło mu się to bardziej niż wtedy, gdy grał  Johna Dillingera we Wrogach Publicznych Michaela Manna; to niespodziewana i bardzo pożądana na tym etapie jego kariery rola, jedna z jego najlepszych. 


Wiele scen kręconych było w Bostonie, co działa na wyobraźnie widza, produkcja ma silne walory na każdym poziomie: wybitne zdjęcia Masanobu Takayanagiego, projekt Stefanii Celli i kostiumy Kasi Walickiej Maimone.

***

Dziś Johnny wręczył Terry'emu Gilliamowi nagrodę imienia  Mimmo Rotella:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum bloga